Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Lanni podniosła się ciężko.Siedziały w namiocie same, pozostałe drużyny plutonu miały właśnie jakieś dyżury i warty, a to z całą pewnością znaczyło, że nie wymaszerują najbliższej nocy.– No, chodźcie.– Skinęła na cztery, trochę przestraszone dziewczyny.Kiedy weszły do środka, nie bardzo wiedząc, co mają zrobić ze swoimi plecakami, odczekała w milczeniu, aż sierżant się oddali, a potem wrzasnęła: – Przedstawić się! To rozkaz, głupie owce!!!Lanni była kapralem.W wojsku kapral był nikim, właściwie rodzajem szeregowca, ale rekruci nie mogli o tym wiedzieć, bo w obozie szkoleniowym ten stopień łączył się z władzą równą boskiej.Cztery dziewczyny wyprężyły się na baczność, jedna z nich sprężyście wystąpiła do przodu.– Melduje się szeregowy Kaisha.– Wróć!!! – Lanni wzięła się pod boki.– Jak mi się przedstawiasz, oślico! Tu nie kancelaria!– A jak mam powiedzieć? – Dała się zaskoczyć.– „Dupa Kaisha”, czy jak ci tam.Szeregowymi to może zostaniecie po pierwszej bitwie, choć wątpię.No, na co czekasz? Mów!Dziewczyna spąsowiała i zacięła się w sobie.– To.to świństwo, tak nas.– Milcz! Co masz w plecaku? Natychmiast!Kaisha wykrzyczała nazwy wszystkich pięćdziesięciu ośmiu przedmiotów, które nosiła na plecach.– Nie zapomniałaś o czymś?– Nie!– To zrób czterdzieści przysiadów, może sobie przypomnisz.Gdzie to kładziesz, kretynko?!!! – Głos Lanni wzniósł się nagle do krzyku, kiedy dziewczyna zsunęła z ramion plecak.– W oporządzeniu! Wykonać!Pozostałe patrzyły na swoją koleżankę, która pociła się coraz bardziej.Achaja również z pewną ciekawością podniosła głowę z siennika.Przysiady były mniej widowiskowe niż biegi wokół placu, ale za to szybsze i równie skuteczne.Była również ciekawa, co noszą w plecaku żołnierze armii Arkach, a czego nie wymieniono w regulaminie.Nie sądziła, żeby ktokolwiek słyszał tu o słynnej w wojsku Troy buławie stratega.– Co masz w plecaku? – spytała Lanni przyjaźnie, kiedy tamta, słaniając się, wstała wreszcie po raz ostatni.Dziewczyna wymieniła wszystkie pięćdziesiąt osiem przedmiotów.Już nie tak szybko, jak za pierwszym razem.– Co jeszcze?– Nic.– Kurwa! Po pierwsze: „Nic, proszę pani”! „Proszę pani”!!! Za to jeszcze dwadzieścia przysiadów.Po drugie: nie wiesz, że w plecaku masz swój rozum? Przecież tutaj.– Lanni postukała dziewczynę pięścią w czoło.– Tutaj go nie masz, prawda? Za to jeszcze dwadzieścia!– Ale to.– Dyskutujesz z przełożonym?!– Nie, ja.– Dyskutujesz! Za nie wykonanie rozkazu i pyskowanie jeszcze dwadzieś.Tfu! Dziesięć.– Kapral spuściła trochę z tonu, bo zdała sobie sprawę, że w pełnym oporządzeniu, zmęczona przecież dziewczyna, robiąc sześćdziesiąt przysiadów, może sobie uszkodzić jakieś ścięgno.– Razem pięćdziesiąt! Za to ręce nad głowę, już! Wykonać!Ta zabawa znudziła się jednak szybko.Shha powiedziała, że nowe są zbyt zakurzone po podróży i kazała im się oczyścić, co polegało na tym, że wszystkie musiały zdjąć swoje spódniczki i porządnie wytrzepać, uderzając nimi o własne głowy.– Widzisz, jakie ładne tyłeczki? – mruknęła Shha.– Szkoda ich dla luańskich kawalerzystów.– No.– Lanni, zmęczona wydawaniem rozkazów, opadła na własny siennik.– Tym bardziej, że wrażą im tam, niestety, lance.Zrobiło się smutno.Cienie koleżanek z oddziału musiały zamajaczyć im przed oczami, bo nagle wszystkim zrobiło się jakoś głupio.– Dobra – mruknęła Zarrakh.– Nie trzepać się już, bo huk straszny.– No – dodała Mayfed.– Stanąć twarzą do ściany, nałożyć kiecki na głowy i czekać na dalsze rozkazy!– Napiłabym się – mruknęła Chloe.– Mam.– Mayfed podniosła się ociężale, odsunęła swój siennik i z jamy wygrzebanej pod spodem wyjęła dość spory bukłak.Podała go koleżance.– Ale za to przynieś kubki.– Mamy cztery nowe do posług.– Daj im spokój.Niech stoją z gołymi tyłkami i wystarczy.Chloe przyniosła kubki, sarkając pod nosem, rozdała dziewczynom i już chciała położyć się z powrotem, kiedy powstrzymał ją głos Lanni:– Jeszcze jeden.– Dla kogo?Shha zerknęła w stronę Achai.– Chcesz z nią pić? – Wzruszyła ramionami, ale posłusznie przyniosła kubek.Lanni zważyła go w ręku.– Jutro wymarsz – powiedziała cicho.– Znowu będziemy tam.gdzie wiecie.Nie chcę mieć za plecami wroga we własnej drużynie.A poza tym ktoś, kto potrafi przylać całemu plutonowi, zasługuje na jakiś tam szacunek.I.– zawahała się – i jeszcze coś.Ona była już w wojsku.Przynajmniej nie zesra się na sam widok Luańczyka.– Uniosła się na łokciu.– A ty? Chcesz?Achaja zagryzła wargi.Wstała lekko i podeszła do kaprala.Spojrzała w dół, przeniosła wzrok na cztery dziewczyny stojące pod ścianą z własnymi spódniczkami na głowach, potem spojrzała jej prosto w oczy.– Chcę.– No dobra, zsuńcie sienniki, dziewczyny – zakomenderowała Lanni.– Przynajmniej ogrzejemy się w nocy.– No.– Shha kilkoma kopniakami przysunęła worki ze słomą.– Noc przed wymarszem zawsze chłodna.Choćby nie wiem, jak było ciepło.Położyły się razem, przytulając do siebie.Achaja znalazła się w środku, nagle zaakceptowana przez koleżanki.I zrobiło się naprawdę ciepło, nie w sensie ciepła ciał bynajmniej.– Coś ci powiem – mruknęła Lanni.– Musisz wiedzieć, bo.Mogą nas odkryć.A w naszym wojsku się nie kłamie.– Poza przypadkami, które wyznacza tradycja – roześmiała się Zarrakh.– No, ale jak spytają, czy piłaś, przyznaj się, bo i tak każą ci przysiąc.A tu się nie krzywoprzysięga.Ale.Jak spytają, czy widziałaś, jak koleżanki piją, mów, że nie widziałaś i przysięgaj na to z podniesioną głową.– Rozumiem.– Nic nie rozumiesz! Wszystkie pijemy naraz i wszystkie muszą w tym czasie zamknąć oczy.Achaja roześmiała się.Podstawiła swój kubek, nie wnikając, jak ma wytłumaczyć się choćby z pytania, czy uczestniczyła we wspólnym piciu.Ale, właściwie one miały rację.Czy fakt, że widziała kogoś, kto trzyma kubek z wódką, musi zaraz świadczyć, że tę wódkę wypił? A może wylał, kiedy sama zamknęła oczy.– No, to.i pamiętaj, Achaja, o oczach.Zamknęła je i wypiła zawartość kubka, usiłując powstrzymać dreszcze.Coś nią wstrząsało, ale kiedy otworzyła oczy, stwierdziła, że nie była w tym osamotniona.Oddychała głęboko, usiłując pozbyć się z gardła oparów okropnego bimbru.– A wiesz, że po tym zawsze poznasz żołnierza – odezwała się Zarrakh.– Wchodzisz do zajazdu, byle gdzie.Widzisz jakąś chłopkę z kilkorgiem dzieci.I nagle jak pije, bach, zamyka oczy.Możesz być pewna, że to była żołnierz.– No.Tego trudno się potem pozbyć.– Mayfed wytrząsnęła z kubka ostatnie krople.– A pamiętacie, jak byłam na ślubie brata – powiedziała Shha.– Kurde! Jak zobaczyłam jego teściową, to mi buty spadły.Już myślałam: po nim.Miałam tylko dzień wolnego, więc dorwałam się do weselnej wódy, żeby się szybko upić.A teściowa podchodzi i mówi: „Nie rób tego dziecko, potem będziesz bardzo chciała mieć te wspomnienia”.Zabrała mi pełny kubek i sru! Zamknęła oczy.Widzę, że nasza.Że braciszek będzie miał fajnie bo nie będzie się do niego za bardzo przypierdalać.– Opowiadałaś to już sto razy – mruknęła Mayfed.– A ta teściowa kiedy służyła? – spytała Chloe.– Skąd mam wiedzieć? Nie mam pojęcia nawet w jakiej formacji.– Jak została teściową – włączyła się Lanni – to pewnie służyła w ciężkiej kawalerii!Roześmiały się wszystkie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript