Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A jakby chciał a złapać albo obejrzeć z bliska, to odfrunie!- Coś ty, gdzie tam będzie chciała łapać! Trupem padnie od razu! Czekaj, niech pomyślę.- Opuścić z góry na sznurku - zaproponowała Janeczka trochę nie­pewnie.- Pewnie, że nie z dołu - mruknął Pawełek, pogrążony w intensy­wnych rozmyślaniach.- Ale sznurek do niczego, wisi i tyle.Ani mach­nąć, ani co.Wiem! Wędka!- Wędka! - zachwyciła się Janeczka.- Genialne! Pawełek już sprawdzał szczegóły techniczne.- Weźmiemy wędkę ojca, byle którą, tu się zaczepi haczyk.O, tu, widzisz? I opuścimy z balkonu babci i dziadka.- Nic z tego, babcia się obudzi - odparła Janeczka kręcąc głową i również myśląc gorączkowo.- Babcia się budzi od byle czego.- W ogóle po co z balkonu, czekaj.Opuścimy z okna na jej własnym stry­chu! To jest akurat nad tym pokojem, gdzie ona śpi.Masz chyba ten klucz, który otwiera jej kłódkę?Pawełek kiwnął głową, aprobując korektę.- Pewnie, że mam.Odkupiłem go od kumpla za trzy złote.Dobra, weźmiemy dłuższą żyłkę.I kołowrotek! Rąbnę ojcu tę wędkę z koło­wrotkiem, łatwo się to potem wciągnie.Janeczka obejrzała dynię z tyłu, tam gdzie widniał największy otwór.- Tylko musimy zasłonić czymś tę dziurę, bo z niej świeci za bar­dzo - rzekła z troską.- Papierem - odparł bez namysłu Pawełek.- Takim dosyć gru­bym.Wytnę kółko i przykleję.Mam klej.Najpierw się zapali świecz­kę, a potem od razu zaklei, bo inaczej nie da rady, ale to dobry klej.Od razu łapie.Ostrożnie, delikatnie, prawie z czułością odniósł bezcenną dynię na kufer pod oknem, już z góry rozpatrując sposoby schodzenia z da­chu tak, żeby jej nie uszkodzić.Pomyślał, że da się zrobić, tyle że będą schodzili nieco wolniej, bo po kawałku.Jedno potrzyma dynię, a dru­gie będzie schodziło, a potem odwrotnie.- Ten strych to jest najpiękniejsze miejsce świata! - oświadczyła Janeczka z granitowym przekonaniem.- Popatrzmy jeszcze, co tu jest!Pawełek bardzo chętnie wrócił do kółka z dziwnymi szprychami, które przymocowane były do osobliwej, rozgałęzionej, ażurowej nogi.Nie mógł dojść, co to jest, bo reszta przynależnej do kółka machiny gi­nęła pod połamanymi fragmentami fotela czy może kanapy.Usunięcie fotela było niemożliwe, coś go przyciskało.Janeczka, metr od niego, miała więcej luzu, dotarła aż do ściany.Na ścianie, zapewne na jakimś gwoździu, wisiał średniej wielkości wór, prawie pusty, obciążony tylko czymś na dnie.Obok wora stały oparte o ścianę długie kije.Wzięła jeden do ręki.Był dość ciężki, na końcu miał wielki łeb w kształcie młotka.- Pawełek! - zawołała półgłosem.- Popatrz, co to jest? Takie dziwne młotki na takim okropnie długim kiju!Pawełek porzucił swoją tajemniczą machinę z kółkiem, przelazł przez wał rupieci i wziął do ręki kij do krykieta.- To nie młotki - powiedział wytężając pamięć.- Ja to widziałem na filmie.To znaczy młotki, ale do takiego.W to się gra.Zaraz.Już wiem, do krykieta! Grają w to w Anglii.- Jak grają? - zaciekawiła się Janeczka i oparła sobie młotek na ra­mieniu.- Kopią tym młotkiem takie coś - wyjaśnił Pawełek i spróbował ustawić się we właściwej pozycji.Latarka mu przeszkadzała.- Chyba kulę.I ona się turla, po trawie.O, jakoś tak!Zamiótł młotkiem pod nogami, na szczęście w nic nie trafiając.Janeczkę gra bardzo zainteresowała.Chciała ustawić się tak samo i ma­chnąć młotkiem, poderwała go z ramienia, ale kij okazał się zbyt cięż­ki.Opadł gwałtownie, trafiając w wiszący na ścianie zetlały wór.Z potwornym rumorem i hurgotem z wora sypnęły się ciężkie, drewniane kule do krykieta i potoczyły po podłodze strychu.Podłoga była z desek, ułożona na legarach, pusta w środku.Odezwała się jak bęben.Straszliwy łoskot toczących się po niej drewnianych kuł wstrząsnął domem w posadach, zabrzmiało to tak, jakby się walił nie tylko jeden budynek, ale zgoła całe miasto.Janeczka i Pawełek zdrętwieli radykalnie na tak długo, jak długo trwały echa upiornego grzmotu.Potem przez chwilę zupełnie nie wie­dzieli, co robić.- Zachciało ci się hurgotu! - wysyczał z wściekłą rozpaczą Pawe­łek.- No, teraz już każdy uwierzy, że dom się wali! Schowajmy się gdzie, jak rany, albo co.!Janeczka straciła głowę tylko na bardzo krótko.- Nawiewajmy stąd! - krzyknęła szeptem.- Prędzej, bo zajrzą do naszego pokoju i zobaczą, że nas nie ma!Na łeb, na szyję rzucili się ku okienku.Janeczka nagle zwolniła.- Mordę upiora.! - zawołała desperacko.Pawełek energicznie pociągnął ją za rękę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript