[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Trwało to długo: poprawiła jednoramię, potem drugie; musiała nawet schylić się na chwilę, prawie że uklęknąć, aby pociągnąćprzód płaszcza.Pani Desforges poddając się tym zabiegom patrzyła na nią z góry, z zaciętymwyrazem twarzy wymagającej chlebodawczyni.Zadowolona, że ma okazję poniżyćdziewczynę do roli panny służącej, rzucała jej krótkie rozkazy śledząc przy tym każdedrgnienie na twarzy Moureta. Niech pani wepnie tu szpilkę.Ach, nie! Nie tam, tutaj, koło rękawa.Czy pani nierozumie?.Nie tak.znowu robi się worek.Proszę uważać, pani mnie kłuje!Mouret dwukrotnie jeszcze usiłował przerwać tę przykrą scenę, lecz nadaremnie.Sercetłukło mu się w piersi, gdy patrzył na takie poniżenie przedmiotu swej miłości; kochał terazDenise jeszcze bardziej, wzruszony i pełen tkliwości wobec milczenia, jakie umiałazachować.Tylko ręce jej drżały lekko, gdy musiała znosić upokorzenia w obecności tegomężczyzny, ale przyjmowała przykrości związane z jej zawodem z pełną dumy rezygnacjądzielnej dziewczyny.Gdy pani Desforges zrozumiała, że żadne z nich nie zdradzi swychuczuć, wymyśliła inny sposób: zaczęła uśmiechać się do Moureta traktując go otwarcie jakkochanka.Właśnie nadarzyła się okazja: zabrakło szpilek. Mój drogi, proszę popatrzeć w pudełku z kości słoniowej, które stoi na toalecie.Co?Jest puste?.To może na kominku w sypialni, wie pan, w samym kącie, pod lustrem.Kazała mu szukać, jakby był u siebie, dawała dziewczynie do zrozumienia, że nierazspędzał tu noce i wie, gdzie jest miejsce na grzebienie i szczotki.Gdy przyniósł jej garśćszpilek, brała je po jednej zmuszając go, aby stał przy niej i spoglądając mu w oczy mówiłaprzyciszonym głosem: Chyba nie jestem garbata.Niech pan położy mi rękę na plecach; czy ja naprawdę mamtaką figurę?Denise jeszcze bledsza, uniosła powoli oczy i znów zaczęła wpinać szpilki w milczeniu.Mouret widział tylko ciężki węzeł jej jasnych włosów.zwinięty na delikatnym karku; podrżeniu tych włosów domyślał się wyrazu przykrości i wstydu na jej twarzy.Z pewnościąodtrąci go teraz, odeśle go do tej kobiety, która nie ukrywała nawet ich związku wobecobcych ludzi.Miał brutalną chęć uderzyć Henriettę.Jak zmusić ją do milczenia? Jakpowiedzieć Denise, że ją uwielbia, że ona jedna tylko istnieje dla niego, że poświęcił dla niej267wszystkie dawne jednodniowe miłostki? Nawet dziewczyna uliczna nie zachowywałaby się ztak dwuznaczną poufałością jak ta dama z towarzystwa.Usunął wyciągniętą rękę i powtórzył: Nie ma pani racji upierając się, ponieważ ja sam widzę, że ten płaszcz jest wadliwieskrojony.Jedna z gazowych lamp syczała; w dusznym i wilgotnym powietrzu pokoju słychać byłotylko ten syk płomienia.Lustra wprawione w drzwi szafy rzucały wielkie plamy ostregoświatła na czerwone jedwabne obicia ścian, na których tańczyły cienie obu kobiet.Flakonwerbeny, który zapomniano zamknąć, wydzielał mdły, niewyrazny zapach więdnącychkwiatów. Proszę pani, oto wszystko, co mogę zrobić powiedziała wreszcie Denise podnosząc się.Czuła się u kresu sił.Oczy zaszły jej mgłą.Dwa razy ukłuła się głęboko w rękę jak ślepa.Czy on należał do spisku? Czy sprowadził ją tu; aby zemścić się za odmowę, aby pokazać jej,że inne kobiety go kochają? Ta myśl ścinała lodem jej serce, nie pamiętała, aby kiedykolwiekpotrzeba jej było więcej wytrzymałości, nawet w najgorszych chwilach życia, gdy brakowałochleba.Poniżenie, jakiego doznała, było jeszcze niczym w porównaniu z tym.że widziałaMoureta niemal w ramionach tej kobiety, tak jakby jej nie było w pokoju.Henrietta przejrzała się w lustrze i wybuchnęła znowu potokiem ostrych słów: To są kpiny! Płaszcz leży jeszcze gorzej niż przedtem.Proszę popatrzeć, jak mnieściska w gorsie.Wyglądam jak mamka.Wówczas wyprowadzona z równowagi Denise wybuchła: Pani jest dosyć tęga.Na to nic już nie można poradzić.Teraz Henrietta z kolei zbladła. Tęga.tęga! powtórzyła. Ależ to impertynencja! Niech pani schowa swoje uwagi dlainnych!Stały teraz obydwie naprzeciwko siebie, drżące, patrząc sobie prosto w twarz.Nie było jużteraz damy z towarzystwa ani panny sklepowej.Były tylko dwie kobiety, które zrównałarywalizacja.Jedna z nich zdarła gwałtownym ruchem płaszcz z ramion i rzuciła go na krzesło;druga sypnęła na marmur toalety szpilki, które pozostały jej w ręku. Dziwi mnie tylko zaczęła znowu Henrietta że pan Mouret toleruje podobnąniegrzeczność.Myślałam, że jest pan bardziej wymagający w stosunku do swojegopersonelu.Denise odzyskała odwagę i spokój.Odpowiedziała łagodnie: Jeśli pan Mouret zatrudnia mnie w swoim magazynie, to znaczy, że nie ma mi nic dozarzucenia.Jestem gotowa panią przeprosić, jeśli dyrektor tego zażąda.268Mouret słuchał, przerażony sceną, nie mogąc znalezć odpowiednich słów.aby jązakończyć.Nienawidził tych nieporozumień między kobietami.których gwałtowność raziłago.Henrietta chciała za wszelką cenę wydobyć od niego słowa potępienia dla dziewczyny, aponieważ stał milczący i niezdecydowany, podcięła jego ambicję biczem jeszcze jednejzniewagi. Pan widocznie uważa za stosowne, abym w moim własnym domu znosiła zniewagipańskich kochanek!.Dziewczyna znaleziona gdzieś w rynsztoku!.Dwie wielkie łzy zakręciły się w oczach Denise
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|