Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fromm przerwał jednak Kostnemu.- Pierwsze amerykańskie bomby, te z Hiroszimy i Nagasaki, były tak prymitywne, że aż wstyd! Marnował się w nich prawie cały materiał rozszczepialny, zwłaszcza w bombie z Hiroszimy.Brakowało tylko, żeby je odpalano lontem prochowym!Prócz tego, nie stać nas na niewydajny model - ciągnął Niemiec.- Amerykańscy konstruktorzy zorientowali się dopiero po pierwszej prób­nej eksplozji, że mają ograniczony zapas materiału.Parę kilo plutonu, które tu leży, to najdroższy surowiec świata.Sama fabryka, w której otrzymano materiał kosztowała miliardy, następne miliardy poszły na rozdzielenie poszczególnych izotopów, następne zakłady, następny mi­liard.tylko Amerykę stać było na taki wysiłek Cały świat wiedział, na czym polega rozszczepianie jąder atomowych, nie była to żadna tajemnica.Pokażcie mi w fizyce jakieś tajemnice! Co z tego, skoro tylko Ameryka miała pieniądze na produkcję bomb.Pieniądze i ludzi - dodał Fromm.-Jakich geniuszy nazbierali u siebie! Właśnie dlatego pierwsze bomby - wyobraźcie sobie, że zbudowano ich tylko trzy - pochłonęły cały zapas posiadanego materiału.Najważniejszym kryterium była wtedy skutecz­ność, więc tak je właśnie zaprojektowano.Miały być prymitywne, ale skuteczne.Żeby je zrzucać, potrzebny był największy samolot świata.Also, kiedy Amerykanie wygrali już wojnę, wzięli się na serio, już nie na łapu capu, za prace konstrukcyjne, metodycznie, ja? Reaktor plutono­wy w Hanford wytwarzał wtedy raptem kilkadziesiąt kilogramów pluto­nu rocznie, więc Amerykanie musieli się nauczyć oszczędności.Bomba Mark-12 to ich pierwszy nowoczesny model, Izraelczycy ulepszyli ją jesz­cze.Mark-12 ma pięciokrotnie słabszy ładunek niż bomba z Hiroszimy, ale za to pięć razy większą siłę wybuchu.Sprawność większą o całe dwadzieścia pięć procent, ja? Stać nas na to, żeby tę siłę zwiększyć jeszcze dziesięć razy, a gdyby mieć grupę prawdziwych ekspertów, po­rządne zakłady, można by pomnożyć siłę wybuchu jeszcze cztery razy.Współczesne głowice jądrowe to najbardziej eleganckie, najbardziej fascynujące.- Dwie megatony? - zdumiał się Hosni.- Jak to możliwe?- Tutaj nie osiągniemy takiej mocy - przyznał ze smutkiem Fromm.- Mamy za mało danych.Mechanizm fizyczny jest bardzo prosty, ale za mało wiemy o stronie technicznej.Nie możemy nawet nigdzie przeczy­tać, jak się projektuje bombę jądrową.Nic dziwnego, bo przecież do dziś trwają próby, specjalnie, żeby ulepszyć i zminiaturyzować głowice.Żeby coś osiągnąć, trzeba prowadzić doświadczenia, a to zupełnie odpada.Nie mamy też pieniędzy ani czasu na wyszkolenie fachowych konstrukto­rów.Mógłbym pewnie zaprojektować bombę o mocy powyżej jednej me­gatony, ale sam dawałbym sobie tylko pięćdziesięcioprocentową szansę sukcesu.Może trochę większą, ale i tak nie ma sensu zaczynać, skoro nie możemy nawet przeprowadzać prób.- No to co możesz zrobić? -zapytał wreszcie Kati.- Mogę z tego ładunku zrobić bombę o sile znamionowej od czterystu do pięciuset kiloton.Będzie miała metr sześcienny objętości i pięćset kilogramów wagi.- Fromm przerwał na widok miny obu Arabów.- Nie będzie to najelegantszy model, bo strasznie duży i ciężki.Będzie za to miał ogromną siłę.Projekt Fromma pomysłowością przewyższał wszystkie z osiągnięć amerykańskich i radzieckich konstruktorów z pierwszych piętnastu lat wyścigu atomowego.Zdaniem Niemca, było się czym pochwalić.- Płaszcz dynamiczny? - zapytał Hosni.- Oczywiście.- Młody Arab okazał się całkiem rozgarnięty, pomyślał Fromm.- W pierwszych bombach reakcja zachodziła wewnątrz grubego płaszcza z litej stali.U nas tę samą rolę odegra materiał wybuchowy, o dużej objętości, lecz lekki.W momencie detonacji wstrzykniemy do rdzenia bomby tryt, tak samo, jak wymyślili to Izraelczycy.Dzięki temu powstanie w tym miejscu duża ilość neutronów, która zwiększy siłę re­akcji łańcuchowej.Reakcja wyzwoli dodatkową masę neutronów, którą skierujemy prosto w drugą porcję trytu.Wtedy zacznie się reakcja synte­zy jąder atomowych.Łączna moc bomby wyniesie pięćdziesiąt kiloton z ładunku pierwotnego i czterysta z wtórnego.- Ile potrzebujemy trytu? - Hosni zdawał sobie sprawę, że łatwo było wejść w posiadanie małych ilości tego izotopu, używanego przez zegar­mistrzów i niektórych optyków, lecz o zdobyciu więcej niż dziesięciu miligramów nie można było nawet marzyć.Hosni sam się o tym niedaw­no przekonał.Wbrew temu, co mówił Fromm, to właśnie tryt, a nie pluton, stanowił najdroższą substancję na świecie.Z tym, oczywiście, że tryt można było kupić, a plutonu nie.- Mam w zapasie pięćdziesiąt gramów - oznajmił pyszałkowato Fromm.- Znacznie więcej, niż nam będzie potrzeba.- Pięćdziesiąt gramów?! - wykrzyknął Hosni.- Pięćdziesiąt?- Nasz reaktor wytwarzał materiały rozszczepialne do budowy bomb atomowych.Po upadku socjalistycznej władzy postanowiono zwrócić cały pluton Rosjanom, przez wierność wobec sprawy socjalizmu, czy czegoś takiego.Moskwa bardzo źle zareagowała.Sami możecie to sobie wyobrazić.Zrobili o ten pluton taki krzyk, że postanowiłem ukryć sprawę produkcji trytu.Wiecie, jaki to drogocenny materiał.Można powiedzieć, że potraktowałem go jako polisę ubezpieczeniową.- Gdzie masz ten tryt?- W moim domu, w piwnicy.Rozpuściłem w akumulatorach niklowych.Kati bardzo źle zareagował na tę wieść.Fromm widział, że z arabskim watażką jest nietęgo, a choroba przeszkadza mu ukrywać prawdziwe uczucia.- I tak muszę wrócić do Niemiec po obrabiarki - oświadczył więc terrorystom.- Jak to, masz je?- Stoją pięć kilometrów od mojego domu, w Instytucie Astrofizycz­nym Karola Marksa.Mówiliśmy, że będziemy tam produkować teleskopy optyczne i rentgenowskie.Niestety, nie zdążyliśmy otworzyć placówki.Takie alibi się zmarnowało, co? W hali maszyn instytutu, w skrzyniach z napisem “aparatura astrofizyczna”, stoi sześć precyzyjnych obrabia­rek, pięciopłaszczyznowych, prima sort.- Fromm uśmiechnął się złowie­szczo.- Z firmy Cincinnati Milacron, USA.Dokładnie takich samych używają Amerykanie w zakładach atomowych w Oak Ridge, Rocky Flats i Pantex.- Skąd wzięliście obsługę? - zapytał Hosni.- Szkoliliśmy dwudziestkę techników, szesnastu chłopaków i cztery dziewczyny, wszyscy po wyższych studiach.Nie, nie wchodzą w rachu­bę, nie wolno ryzykować.Zresztą po co? Te maszyny są bardzo łatwe w obsłudze, byle kto może na nich pracować, choćby my sami, ale szkoda naszego czasu.Poradzi sobie przy nich każdy szlifierz soczewek czy choćby wykwalifikowany rusznikarz.To, do czego pięćdziesiąt lat temu potrzeba było noblisty, dziś wykona doświadczony majster.To się nazywa postęp, ja?- Może tak, a może nie - dywagował Dubinin, który od dwudziestu czterech godzin nie opuścił centrali, a przedtem spał zaledwie sześć godzin po poprzednim, jeszcze dłuższym dyżurze.By wykryć poszukiwany obiekt - jeśli go rzeczywiście wykryli - potrzeba było całego doświadczenia Dubinina.Trafnie odgadł, że amerykański okręt z rakietami strategicznymi zrobi zwrot na południe i nie będzie płynął szybciej niż pięć węzłów.Trzeba było jeszcze rozważyć warunki hydrogra­ficzne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript