Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Tu i tam — odparł enigmatycznie Cabas, ale potem dodał z nietypową dla siebie szczerością: — To głównie kurierzy, a kilkoro to marynarze czekający na statek.Bardzo pożyteczne towarzystwo.Zaręczono mi za wszystkich, nie martw się.Mało butów nie pogubiłem, żeby za nimi nadążyć, tak tutaj lecieli.Przez dach też przeszli w jednej chwili.— Wyjrzał przez okno.— I mają doświadczenie z pędzlami… różnego rodzaju.Wysunął się z kuchni, zanim Tagetarl zdążył zadać następne pytanie.Oszołomiony spotkaniem z Cabasem i zbliżającym się atakiem na jego Cech, Drukarz rozejrzał się wokół, zastanawiając się, jak ma o tym wszystkim powiedzieć Rosheen.Cóż, jeśli pozmywa i schowa kubki, jego żona nie od razu się zorientuje, że mieli porannych gości.Warownia Honsiu, 2.9.31— Chodź, moja miła Tai — powiedział F’lessan, gdy weszła do kuchni w Honsiu — zjemy coś, a potem do roboty.— Wstał i podszedł do niej.Uśmiechnęła się ostrożnie.Miał zwyczaj mówić różne nieoczekiwane rzeczy, jakby chciał wytrącić ją z równowagi.Pewnie o to mu właśnie chodziło.Myślała, że po locie godowym Golantha i Zaranth F’lessan pozbędzie się jej, może nieco grzeczniej niż inni.Nic takiego się nie stało: uparł się, by zamieszkała w Honsiu, żeby wybrała sobie pokój — choć zwykle sypiali razem w jego ulubionym, dużym pomieszczeniu — a w dodatku pokazał jej wszystkie zakątki budowli, którą kiedyś zaprojektowano dla wielu mieszkańców.Nie wiedziała, że w kamiennej górze wykuto aż tyle pięter.Uwielbiała starannie wyposażony warsztat, a raczej pracownię na parterze, tuż nad garażem, gdzie stał przykryty brezentem ślizgacz Starożytnych.Prawdopodobnie w Honsiu nigdy nie mieszkało tyle ludzi co w tą noc po upadku ognistej kuli.Pewnie Weyr i siedziba nie były nawet w połowie zamieszkane.F’lessan starał się wyciągnąć ją na rozmowy o astronomii; udało mu się też przywieźć z Archiwum potrzebne jej teksty, choć była pewna, że Mistrz Esselin nawet nie wiedział, że zostały wypożyczone.F’lessan zawsze skrupulatnie je zwracał.— Myślę, że za długo to odkładaliśmy!Błysk w jego oku był jedynym ostrzeżeniem; porwał ją w ramiona i zawirował z nią po kuchni.Przywarła do niego, nie żeby się bała, że ją upuści, ale po prostu chciała być blisko.Jeszcze się nie przyzwyczaiła do jego spontaniczności ani do tego, że ciągle chciał jej dotykać, ale coraz bardziej jej się to podobało.W szarych oczach F’lessana odbijał się uśmiech.Gdyby nie znała tak dobrze zmarszczek, którymi wiatry i zmartwienia poznaczyły jego twarz, ten uśmiech zmyliłby ją całkiem; pomyślałaby, że jej partner jest o wiele młodszy.Taki otwarty, radosny uśmiech! f— Co odkładaliśmy? — spytała, dopasowując się do jego nastroju.Widać było, że szykuje jakąś niespodziankę.— Jest piękna, jasna noc… — przerwał, wystawiając na próbę jej| cierpliwość.Domyśliła się, o co mu chodzi i nie zdołała powstrzymać pełnego emocji okrzyku.— Tak, tak… dziś w nocy, moja droga j zielona, ustawimy nasz teleskop.Tai aż pisnęła z radości.— Masz monitor!— I dyskietki systemowe.Erragon je dla nas skopiował, dał też kilka czystych, do zapisywania obrazu.Mamy też algorytm poszukiwań.Więc, jakby były idealne warunki do takich obserwacji… — w oczach błysnęła mu determinacja.— Cóż, potrzebne nam odpowiednie ustawienie, odpowiedni czas i odpowiednie miejsce na niebie…Naturalnie miał rację, dobrze o tym wiedziała, ale ten radosny uśmiech i szeroko otwarte oczy zapowiadały, że uda im się, nawet jeśli szansę są niewielkie.Co za osobowość pełna kontrastów! Fascynowało ją to i miała do siebie pretensje, że kiedyś uważała go za: człowieka płytkiego.Przez kilka minionych siedmiodni zauważyła, jak poważnie traktuje swoje obowiązki i jak zaraźliwy jest jego optymizm.F’lessan nigdy nie wymigiwał się od pracy — choć przecież mógł ją zlecić innemu jeźdźcowi… weźmy choćby sadzenie drzewek w gospodarstwie Beniniego.Mirrim myliła się, przedstawiając go jako beztroskiego, obojętnego na wszystko syna weyru.— Chętnie pomogę ci z algorytmem poszukiwań — powiedziała, wiedząc, że F’lessan zawsze znajduje dla niej miejsce w swoich planach.— Erragon powierzał mi porównania i skanowanie.— Bardziej mnie interesuje przeskanowanie ciebie, kochanie — powiedział i pocałował ją w dołek na szyi; czuła jego gorliwe usta na swoim ciele, wciąż wyziębionym po przelocie pomiędzy.— Ale musimy pokazać Erragonowi wyniki z Honsiu, w przeciwnym razie będzie chciał cię zabrać do Warowni nad Zatoczką.Powoli zwolnił uścisk.Lubiła dotyk jego ciała; F’lessan był tak pełen siły, energii — po prostu życia! Nie puścił jej jednak; serdecznym gestem otoczył ją ramieniem.— Zrobiłem sobie coś, co Assigi nazywał „powtórką” — dodał z przekornym uśmiechem.— Zdaje mi się, że przedtem nie poświęcałem mu tyle uwagi, ile powinienem.Zauważyła, że oczy mu pociemniały, kiedy pomyślał o straconej szansie.Pieszczotliwym gestem dotknęła jego policzka.— Gdybyśmy wtedy wiedzieli to, co wiemy teraz…— Właśnie.— Skrzywił się z goryczą.Po raz kolejny zdziwiło ją, że F’lessan potrafi okazywać żal.Zawsze był taki pewny siebie.Poczuła się speszona taką bezpośredniością.Zauważyła na kuchni parujący garnek.— Gotowałeś? — Przyjrzała się bliżej.— To nie jest garnek z Honsiu.— Nie — zaśmiał się, objął ją i poprowadził w stronę piecyka kuchennego.— Po drodze zatrzymałem się w gospodarstwie Sagassy.Miałem dla niej gwoździe od kowali z Lądowiska.Uparła się, żebym to wziął jako opłatę za przesyłkę.— Wzruszył ramionami.— Przypomnij mi, żebym jej oddał garnek.— Przypomnę — odpowiedziała.— Kiedy go porządnie domyję [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript