Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet ta jedna czy dwie służące, którym za jakieś przekroczenia kazano jej służyć, nazywały ją tym imieniem, kiedy o niej mówiły.Do niej i do Wierzby odzywały się tak rzadko, jak mogły, a ona w żaden sposób nie mogła ukarać ich za ich zuchwalstwo.Szybko nauczyła się, że rzadko które stworzenie ma tak niewiele do powiedzenia jak ta, która żyje w niełasce wśród eunuchów i kobiet.Raz czy dwa zajrzała do niej przelotnie jakaś litująca się dziewczyna, mająca więcej serca niż inteligencji, a następnie umknęła, obawiając się, że hańba pani Srebrzysty Śnieg może ją skalać.Wiadomo, że ptaki dziobią tego, który jest od nich odmienny i którego uważają za wyrzutka; ładne, okryte klejnotami stworzenia z Wewnętrznych Dziedzińców mocno przypominały takie ptaki.Miały nadzieję, że przez dręczenie wyrzutka uchronią siebie przed podobnym losem.Gdyby Srebrzysty Śnieg nie miała ze sobą Wierzby, popadłaby pewnie w ciche, pełne rozpaczy szaleństwo.Kochająca, cierpliwa Wierzba, która przesiadywała z nią całe dwanaście— godzin dnia, a kiedy nie mogła spać, wszystkie bezsenne godziny nocy — a noce stawały się coraz krótsze, kiedy nadchodziła pora lata pełnego radości i piękna.To Wierzba wpatrywała się przez długie chwile w swoje wróżebne lusterko i po wielokroć układała heksagramy, próbując znaleźć w ich układach chociaż strzęp dobrego losu.— Nic, tylko zmiany, Starsza Siostro — westchnęła po jednej z takich sesji.— Zmiany i podróże.Srebrzysty Śnieg odrzuciła swój pędzelek z taką siłą, że się złamał.— Moim przeznaczeniem nie są podróże, jestem zamknięta w tych ścianach! — krzyknęła.—Te twoje łodyżki krwawnika są równie pokrętne jak twoja… och, Wierzbo, wybacz mi!Zakryła twarz swymi maleńkimi dłońmi, z których po miesiącach spędzonych w Zimnym Pałacu zeszły odciski od łuku, i zapłakała.Pomyśleć tylko, że potrafiła tak zwrócić się przeciw Wierzbie, która naraziła własne życie, by pójść za nią i pragnęła tylko jej służyć! Pomyśleć, że straciła panowanie nad sobą! Jakże zawstydzony byłby jej ojciec — chyba niemal tak jak ona sama.Po upływie długiej, przykrej godziny, miękkie pełne wahania dotknięcie kolana spowodowało, że podniosła głowę i zobaczyła, że Wierzba przykucnęła u jej boku.— Och, Wierzbo — powiedziała Srebrzysty Śnieg, z rozmachem przesuwając ręką po oczach, których nie malowała przez całą wiosnę — zamiast żyć jak niewdzięcznica, lepiej powieszę się na własnej szarfie na tym zwiędłym drzewie, zanim sama zwiędnę.— Pani, nie mów tak! — zawołała Wierzba.— Heksagramy nie mówią — dodała z figlarnym uśmiechem — jakobyś miała stanąć twarzą w twarz ze śmiercią.Pomimo całego wstydu, że tak się nad sobą rozżaliła, Srebrzysty Śnieg nie mogła powstrzymać się od śmiechu.— Och, Wierzbo, Wierzbo — powiedziała — dzięki tobie uświadomiłam sobie, jak prawdziwe jest przysłowie, że nie na darmo żyje człowiek, jeżeli na całym świecie znajdzie się choć jedna osoba, która go w pełni rozumie.Ku jej zdziwieniu Wierzba stanęła w pąsach i odwróciła się.Nie chcąc wprawiać dziewczyny w większe zakłopotanie, Srebrzysty Śnieg zastanowiła się, jak by tu zmienić temat.— Haftowałam tyle, aż mi się porobiły odciski na czubkach palców! I chyba nie będę już dziś pisać do mojego czcigodnego ojca.Jakże mogłabym? Nawet zakładając, że jakiś zacny człowiek byłby tak miłosierny i zechciał dostarczyć wiadomości od dziewczyny w takiej niełasce jak ja, ojciec zorientowałby się, jaka jestem strapiona z niezręcznych pociągnięć pędzelkiem.Ale wydaje mi się, że jeżeli nie porozmawiam z kimś oprócz ciebie, to oszaleję.— Pani, może gdybyś przetworzyła swój smutek na poezję, przestałby on być już smutkiem.Zapisz swoje myśli, pani, i niech wiatr poniesie twoje słowa do tych, którzy mają serce i rozum, by je usłyszeć — zaproponowała Wierzba.— Wspaniały pomysł! — zawołała Srebrzysty Śnieg.— Ale na czym mam pisać? — Ten niewielki zapas jedwabiu do pisania, jakim dysponowała, musi zachować na listy do swego ojca, a trudno się było spodziewać, by wiatr uniósł cienkie paski drewna, czy, jak to sobie prawdopodobnie bardziej prozaicznie wyobrażała Wierzba, żeby zawisły one na jakimś drzewie na innym podwórcu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript