Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otworzywszy oczy stwierdziłam, że leżę na cudownie miękkim łożu, wsparta o poduszki.W pobliżu siedziała Nolar, mieszając w garnku zawieszonym nad ogniem.Podniosłam dłoń i uderzyłam o pościel, by zwrócić na siebie uwagę małżonki Duratana.Natychmiast pośpieszyła ku mnie, niosąc miseczkę rosołu i rogową łyżkę.Żaden, najbogatszy nawet kupiec nie rozkoszowałby się bardziej wspaniałą ucztą niż ja tym zwykłym rosołem.Gestem wskazałam na moją tabliczkę, ale Nolar podała mi ją dopiero wtedy, gdy wypiłam ostatnie krople pożywnego bulionu.Od razu zauważyłam, że moją biedną tabliczkę, która tak długo wiernie mi towarzyszyła, zastąpiono nową, w mocnej drewnianej ramce.Nolar podała mi też kawałek kredy.— Jak długo spałam?— Prawie pół dnia — odparła żona Duratana.— Jest po pierwszej i wszyscy jesteśmy wdzięczni losowi za wytchnienie po wydarzeniach ostatniej nocy.Choć przyznam, że bardzo nas ciekawi spóźnione posłanie Elsenara i radzilibyśmy je usłyszeć.Mistrz Ouen chce wiedzieć, kiedy uznasz się za dość silną, by je transkrybować.Ponieważ wszyscy nie zmieścimy się w tym pokoju, proponuję, żeby ustawić krzesła w korytarzu.Wytarłam tabliczkę i nagryzmoliłam:— Proszę, byś powiedziała Mistrzowi Ouenowi, że ja również bardzo pragnę poznać to, co Elsenar zaczarował w swoim klejnocie.Nie wiem, jak długie będzie to jego posłanie, ale jeśli przyniesiecie mi pergamin, atrament i stolik, który da się umieścić w poprzek łoża, spróbuję zapisać prośbę tego starożytnego maga.W ciągu godziny moja sypialnia zamieniła się w pokój konferencyjny.Morew zajął wyściełane krzesło obok mego posłania, by lepiej słyszeć.Nolar nalegała, żeby pozwolono jej usiąść obok mnie, gdzie, jak stwierdziła, znacznie łatwiej jej będzie odczytywać napisane przeze mnie strony, a przy okazji mogła podać mi napój lub jadło.Ouen siedział obok drzwi, a Jonja i Duratan ustawili swoje krzesła w korytarzu, tuż za drzwiami.Kasarian wolał stać w nogach łoża.Kiedy spałam, Jonja i Nolar zdjęły ze mnie strój barona i zastąpiły go lnianą koszulą z długimi rękawami i wysokim kołnierzem.Obandażowały mi bolące żebra i kolano, przyłożyły cudowny okład na biodro, który jednocześnie grzał je i znieczulał.Czułam się bardziej rześka i znacznie mniej obolała niż tuż po powrocie do Lormtu.Ktoś starannie ułożył zielony kaftan Oraliana w nogach łoża.Nie musiałam go dotykać, by wiedzieć, iż klejnot Elsenara tkwi w kieszeni, w której go pozostawiłam.Gestem dałam znak Kasarianowi, by podał mi kaftan.Kiedy w piwnicy Lormtu po raz pierwszy chwyciłam magiczny kamień, z powodu bólu i wyczerpania odbierałam tylko mieszane i fragmentaryczne wrażenia.Miałam nadzieję, że czary Elsenara pozwolą mi odebrać jego posłanie teraz, gdy mogłam poświecić mu całą do mego umysłu jak lodowaty górski potok.Rozdział dwudziesty piątyElsenar — jego postanie transkrybowane przez Mereth w Lormcie.Dwudziestego pierwszego dnia Miesiąca Lodowego Smoka (Dwudziestego dnia Miesiąca Sztyletu wg kalendarza Alizonu).Witaj, Dziecię Mego Umysłu.Choćbyś nie wiem jak było odlegle ode mnie w czasie, wierzę, że usłyszysz moje wezwanie i przyjdziesz mi z pomocą.Wysłuchaj opowieści o mojej ciężkiej sytuacji.Jestem Elsenar, Mag Światła.Wyczarowałem przejście z Lormtu do Arvonu, zamorskiej krainy, żeby zwrócić się do takich samych sług Światła o pomoc w walce z Ciemnością emanującą z Escore.Moją pierwszą próbę dotarcia tam przerwał bezprecedensowy co do siły wybuch Mocy, spowodowany wysiłkami naszych magów, którzy zamierzali stworzyć wielokierunkową Wielką Bramę.Lecz choć moja magiczna energia tylko na moment dotarła do Arvonu, wykrył ją tamtejszy Ciemny Adept, niejaki Narvok, który sam próbował otworzyć Bramę, ale brakowało mu Mocy.Zaczaił się na mnie, a kiedy po raz drugi rzuciłem czar otwarcia, tak zmienił punkt docelowy mojego przejścia, że prowadził do jego legowiska.Dlatego zaraz po wyjściu zostałem zmuszony do Pojedynku Magów.Mój klejnot pozwolił mi wykryć zamiary Narvoka.Natychmiast utkałem czar, który miał wyrzucić go przez na poły otwartą Bramę i zamknąć ją za nim.On wszakże odkrył nieocenioną wartość mojego kamienia Mocy i czerpiąc przez chwilę magiczną energię z czaru Bramy, zdołał mi wyszarpnąć ów klejnot.Jednakże zanim Narvokowi udało się go pochwycić, trzecia, znacznie większa, Siła pokonała nas obu.Nie mieliśmy bowiem pojęcia, że pojedynkujemy się w Miejscu Mocy pozostałej z Dawnych Dni.Energia naszych czarów obudziła resztki pozostałej tam Siły, która skupiła się na moim klejnocie, wyrwała go spod kontroli Narvoka i cisnęła na kamienną posadzkę poza moim zasięgiem.Nieznana Moc jednocześnie wyrzuciła mego przeciwnika przez półotwartą Bramę i zniszczyła ją zaraz po tym, gdy Ciemny Adept znalazł się po drugiej stronie.Postawiło mnie to w katastrofalnym położeniu, gdyż bez magicznego klejnotu w dłoni nie mogłem się skomunikować z tą przebudzoną Siłą.Poczułem, że niesie mnie ona z powrotem do Lormtu, lecz resztki Mocy, która niedawno tam wybuchła, okazały się tak wielkie, iż tego naporu nie wytrzymał ani mój czar, ani ja sam.Sama moja jaźń została rozdarta na dwoje: jedną przemożna siła wyrzuciła przez jakiś portal przekraczający moje wyobrażenie, druga zaś utkwiła, niczym mucha w bursztynie, w ścianach tego tajemniczego miejsca.Nie byłem jednak obecny tam cieleśnie, gdyż moja fragmentaryczna esencja stała się tak niematerialna, że nikt by jej nie zobaczył.Na szczęście mój klejnot pozostał, a ponieważ byt tak mocno ze mną związany, mogłem się więc z nim porozumieć z pomocą myśli.W ten sposób poprosiłem władającą tym miejscem Siłę, żeby zbadała zarówno mój kamień, jak i to, co ze mnie pozostało.Zrozumie wtedy, że nie mam wobec niej złych zamiarów i że nie służę Ciemności tak jak Narvok.Natychmiast zostałem poddany bezlitosnej ocenie, zwycięska Siła przeniknęła do najskrytszych zakątków mojej istoty.Poczułem wielką ulgę, gdy owa Moc uznała mnie za możliwego do przyjęcia.Jednakże interweniując w mój pojedynek z Narvokiem wyczerpała wszystkie swoje rezerwy energii nagromadzonej przez wieki.Słabnącą myślą wyraziła prawdziwy żal, że ściągnęła na mnie nieszczęście, a potem, ku memu przerażeniu, oddaliła się poza zasięg mojego umysłu.Pozbawiony materialnej postaci, nie mogłem dotknąć mego klejnotu, nawet gdybym zdołał się poruszyć.Z jednej strony ten stan zawieszenia był korzystny, w tym bowiem bezcielesnym stanie nie potrzebowałem ani jedzenia, ani picia.Mogłem jedynie czekać, aż ktoś się tu zjawi, ktoś, do kogo będę mógł się zwrócić za pośrednictwem czarodziejskiego kamienia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript