[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Wiktor spróbował zorientować się w tym co się dzieje i doszedł do wniosku, że mokrzaki jednak pokłóciły się z generałem Pferdem, pogoniły go z leprozorium, przeniosły swoją rezydencję do miasta i wyobrażają sobie, że jeżeli umieją przemienić wino w wodę i sprowadzać na ludzi upiorny strach, to będą umieli przeciwstawić się współczesnemu wojsku.- co tam, nawet współczesnej policji.Idioci.Zburzą miasto i sami zginą, zostawią ludzi bez dachu nad głową.I dzieci.Dzieci zmarnują, dranie! I po co? Czego oni chcą? Czyżby znowu walka o władzę? Ech wy, homo super! Mądrzy, utalentowani.tacy sami dranie jak i my.Jeszcze jeden nowy ład, a czym ład nowszy tym gorszy - to dobrze wiadomo.Irma.Diana.Poderwał się, namacał telefon, zdjął słuchawkę.Telefon milczał.Znowu czegoś między sobą nie podzielili, a my, którzy nie chcemy być ani z tymi ani z tamtymi, chcemy tylko, żeby nas zostawiono w spokoju, znowu musimy ruszać w drogę, depcząc się wzajemnie ratować się, uciekać, albo co gorsza - wybierać czyjąś stronę niczego nie rozumiejąc, nic nie wiedząc, wierzyć na słowo, nawet nie na słowo, ale diabli wiedzą na co.Strzelać do siebie, szarpać zębami.Znane myśli płyną znanym korytem.Już tysiące razy tak myślałem.Przyuczeni jesteśmy.Przyuczeni od dziecka.Albo hurra, hurra, albo idźcie wszyscy do diabła, nikomu nie wierzę.Myśleć pan nie urnie, panie Baniew, ot co.I dlatego pan upraszcza.Jeżeli napotka pan na swojej drodze jakikolwiek złożony ruch społeczny, na początek próbuje pan go uprościć.Wiarą, albo niewiarą.A jeżeli pan już wierzy, to do utraty zmysłów, do najwierniejszego szczenięcego skowytu.A jeśli pan nie wierzy to z lubością rzyga pan zatrutą żółcią na wszystkie ideały - i na fałszywe, i na te najprawdziwsze.Perry Mason mawiał - nie należy się bać dowodów rzeczowych - trzeba się bać interpretacji.To samo z polityką.Bandyci interpretują tak jak im jest wygodnie, a my prostaczkowie łykamy gotową interpretację.Dlatego, że nie umiemy, nie możemy i nie chcemy sami pomyśleć.A kiedy prostaczek Baniew, który nigdy niczego oprócz politycznych bandziorów w życiu nie widział, próbuje samodzielnej interpretacji, to natychmiast daje plamę, ponieważ jest ciemny jak tabaka w rogu, myślenia nikt go nie nauczył, więc naturalnie w żadnych innych kategoriach oprócz bandyckich interpretować nie jest zdolny.Nowy świat, stary świat.i od razu skojarzenia - nowy ład, stary ład.No dobrze, ale przecież prostaczek Baniew istnieje nie pierwszy dzień, coś niecoś już widział, tego i owego się nauczył.Przecież nie jest zupełnym debilem.Przecież jest Diana, Zurtzmansor, Golem.Dlaczego muszę wierzyć faszyście Faworowi, albo temu smarkatemu kmiotkowi, albo trzeźwemu Kwadrydze? Dlaczego koniecznie zaraz krew, gnój i błoto? Mokrzaki wystąpiły przeciwko Pferdowi? Znakomicie! Pogonić go w cholerę.Dawno pora.A dzieci nie pozwolą skrzywdzić, to do nich niepodobne.nie rozdzierają na sobie koszul, nie nawołują, żeby się narodowo samookreślić, nie grają na jaskiniowych instynktach.To, co najbardziej naturalne, to najmniej przystoi człowiekowi - słusznie, brawo Bol-Kunac, zuch jesteś.I całkiem możliwe, że to nowy świat bez nowego ładu.Strach? Obcość? Ale tak właśnie powinno być.Tworzysz przyszłość, ale nie dla siebie.Ależ ja się miotałem jak goły w pokrzywach, kiedy sparzyła mnie przyszłość! Jak bardzo chciałem zawrócić, znaleźć się tam gdzie moje minogi i wódka.Nawet wspomnieć przykro, ale przecież tak właśnie być powinno.Tak, nienawidzę starego świata.Nienawidzę jego głupoty, jego obskurantyzmu, jego faszystów.Ale czym jestem bez tego wszystkiego? To mój chleb i moja woda.Oczyśćcie świat wokół mnie, sprawcie, żeby stał się takim jakim chcę go widzieć, wówczas nastąpi mój koniec.Wychwalać nie umiem, nienawidzę wychwalania, a wymyślać nie będę miał komu, nie będę miał kogo nienawidzieć - smutek, śmierć.Nowy ś wiat - suro wy, sprawiedliwy, mądry, sterylnie czysty - nie jestem mu potrzebny, jestem dla niego zerem.Byłem mu potrzebny, kiedy walczyłem o niego.ale jeśli ja mu nie jestem potrzebny to i on mi niepotrzebny, ale jeżeli jest mi niepotrzebny, to dlaczego walczę o niego? Ech, gdzie te dobre, stare czasy, kiedy można było oddać życie za zbudowanie nowego świata, ale umrzeć w starym.Akceleracja, wszędzie akceleracja.Ale nie sposób walczyć przeciw, nie walcząc za! No cóż to znaczy, że kiedy rąbiesz las, najmocniej podcinasz właśnie tę gałąź, na której siedzisz.Gdzieś w ogromnym, pustym świecie płakała dziewczynka powtarzając żałośnie: nie chcę, nie chcę, to niesprawiedliwe, co z tego, że będzie lepiej, jeżeli tak ma być, to niech nie będzie lepiej, niech oni zostaną, niech oni będą, czy naprawdę nie można nic zrobić, żeby zostali z nami, jakie to głupie, jakie bezsensowne.Przecież to Irma, pomyślał Wiktor.“Irma!" - krzyknął i obudził się.Chrapał Kwadryga.Deszcz za oknem ustał i jakby przejaśniało.Wiktor podniósł do oczu zegarek.Świecące wskazówki pokazywały za kwadrans piątą
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|