[ Pobierz całość w formacie PDF ] .– Wiesz, wolałbym nie mówić o tym Rowan.– Dlaczego? – zapytał Aaron.– Ona nie chce tego wiedzieć.Wścieka się, gdy widzi mnie wytrąconego z równowagi.Usiłuje być wyrozumiała, ale reaguje na te zdarzenia inaczej.Ja wariuję, a ona jest zła.– Myślę, że musisz jej powiedzieć.– Poradzi, żebym to zignorował i będzie starała się w jakiś przyjemny sposób odwieść od ponurych rozważań.Czasami zastanawiam się, Aaronie, czy nie powinniśmy rzucić tego wszystkiego w diabły i ruszyć gdzieś, jak najdalej stąd.Gdyby ktokolwiek próbował.– zamilkł.– Co, Michaelu?– Ach, to wariactwo.Zabiłbym każdego, kto próbowałby zniszczyć ten dom.– Powiedz jej to.Po prostu spokojnie wyjaśnij, co się stało.Spróbuj nie okazywać emocji, które rozzłoszczą Rowan, dopóki oczywiście nie zapyta cię o nie.Ale nie miej przed nią żadnych tajemnic, szczególnie tego rodzaju.Michael milczał długo.Aaron prawie skończył swego drinka.– Aaronie – odezwał się wreszcie – ta moc, którą ona ma.Czy jest jakiś sposób, by poddać to testom, pracować nad tym, nauczyć się coś z tym robić?Anglik skinął głową.– Tak, ale ona czuje, że wykorzystywała ów dar przez całe życie, również w pracy lekarskiej.I ma rację, ale ponieważ jest w tym niezwykłym talencie również negatywna siła, nie chce go rozwijać.Pragnie panować nad tą nadprzyrodzoną umiejętnością.– Tak, ale czy nie myślisz, że można by tego użyć w jakiejś laboratoryjnej sytuacji?– Z czasem, niewykluczone.Jednak teraz Rowan jest całkowicie skupiona na swoim pomyśle stworzenia centrum medycznego.Poza tym, jak mówisz, chce być z rodziną i zrealizować wymarzone projekty.Muszę przyznać, że bardzo podobają mi się plany Rowan.Myślę, że Mayfairowie zarządzający spółką również są pod wrażeniem, ale uznają to raczej niechętnie.– Aaron skończył swoje wino.– A co z tobą? – wskazał na ręce Michaela.– Lepiej.Zdejmuję rękawiczki coraz częściej.Nie wiem.– A przed wejściem do basenu?– Zdjąłem je, chyba tak.Boże, nawet o tym nie pomyślałem! Ja.Uważasz, że ma to jakiś związek?– Nie, nie wydaje mi się.Możesz mieć rację przypuszczając, że to nie Langtry.Po prostu nie sądzę, aby próbował w ten sposób się pojawić.Ale powiedz o tym Rowan.Chcesz, aby była wobec ciebie absolutnie uczciwa, a to zobowiązuje was oboje.Opowiedz jej o wszystkim.* * *Wiedział, że Aaron ma rację.Przebrał się do obiadu i czekał na Rowan w saloniku ich apartamentu.Kiedy wróciła, zrobił jej wodę sodową z lodem i opisał cały incydent najzwięźlej, jak potrafił.Zobaczył niepokój na jej twarzy.Było to niemal rozczarowanie, że coś ohydnego, ciemnego i przerażającego raz jeszcze niweczy jej poczucie, że wszystko toczy się pomyślnie.Nie była w stanie nic powiedzieć.Siedziała po prostu na kanapie, obok stosu paczek, które przyniosła.Nie dotknęła nawet szklanki wody.– Myślę, że to jedna z jego sztuczek – powiedział Michael.– Tak to odczułem.Sądzę, że powinniśmy przejść nad tym do porządku dziennego.Czyż nie to właśnie chciała usłyszeć?– Tak, masz absolutną słuszność – powiedziała z lekką irytacją.– Czy.czy jesteś tym wstrząśnięty? – zapytała.– To znaczy wydaje mi się, że ja oszalałabym, widząc coś takiego.– Przyznam, że całe zdarzenie było szokujące, ale też w jakiś sposób fascynujące.Chyba mnie trochę rozzłościło.Rodzaj.no więc, miałem jeden z tych ataków, rodzaj.– Chryste, Michael!– Nie, nie, doktor Mayfair, niech pani siada! Czuję się świetnie.Tylko wtedy, kiedy się to działo, nastąpił wstrząs, reakcja całego organizmu, czy coś w tym sensie.Może byłem przerażony, nie wiem.Pewnego razu, jeszcze jako dziecko, jeździłem kolejką w wesołym miasteczku na plaży Pontchartrain.Kiedy dojechałem do samego szczytu, uświadomiłem sobie, że nie zapiąłem się należycie, ten jeden raz.Zjechałem na dół kompletnie rozluźniony.I wtedy zdarzyło się coś dziwnego.Poczułem ucisk w piersiach i skurcz żołądka.Bardzo bolesne.To było tak, jakby ciało naprężyło się całe bez mojej zgody.Teraz miałem podobne objawy.W gruncie rzeczy dokładnie takie same.Rowan czuła się przegrana.Siedziała z zaciśniętymi ustami, obejmując kolana ramionami.W końcu powiedziała niskim głosem:– Ludzie umierają na atak serca w takich kolejkach.Tak jak na skutek innych rodzajów stresu.– Nie martw się, nie umrę.– Skąd ta pewność?– Z doświadczenia – odpowiedział.– Wiem, że jeszcze nie czas.Roześmiała się gorzko.– Bardzo śmieszne – powiedziała.– Mówię absolutnie serio.– Nigdy nie chodź na Pierwszą sam.Nie prowokuj tego parszywego ducha!– Do diabła, Rowan! Nie jestem przerażony tym cholernym draniem.Poza tym lubię tam chodzić.I.– I co?– Wiem, że on prędzej czy później się pokaże.– Skąd pewność, że to Lasher? – spytała spokojnie.Jej twarz nagle złagodniała.– A jeśli to był Langtry, który chce, żebyś mnie zostawił?– To się nie trzyma kupy.– Wręcz przeciwnie.– Dajmy temu spokój.Chciałem tylko być szczery, opowiedzieć ci o wszystkim, nie ukrywać takich historii.I oczekuję od ciebie tego samego.– Nie chodź tam więcej – powiedziała zachmurzona.– Nie sam, nie w nocy.Szukasz kłopotów.Zaśmiał się cicho, nieco drwiąco.Rowan podniosła się i wyszła z pokoju.Nigdy nie widział jej zachowującej się w ten sposób.Kiedy się znów zjawiła, miała w ręku małą torebkę z czarnej skóry.– Rozepnij koszulę, proszę cię.– Wyciągnęła stetoskop.– Co? Co to jest? Chyba żartujesz.Stała przed nim, trzymając słuchawki w dłoni, i wpatrywała się w sufit.Wreszcie spojrzała na niego z uśmiechem.– Pobawimy się w doktora, chcesz? Czy teraz rozepniesz koszulę?– Owszem, ale pod warunkiem, że ty zrobisz to samo.– Dobrze, potem.Będziesz również mógł posłuchać mojego serca.– Chętnie, ale odłóż słuchawki.Chryste, Rowan, jakie one zimne!– Ocieplam je w dłoni tylko wtedy, gdy badam dzieci, kochanie.– Do diabła, czy myślisz, że takie duże, dzielne chłopaki jak ja, nie odczuwają ciepła i zimna?– Przestań mnie rozśmieszać.Weź głęboki oddech!Nabrał powietrza w płuca.– No, i co tam słyszysz?Zabrała stetoskop i schowała do torby.Usiadła obok Michaela i wzięła go za przegub.– Więc?– Wydaje się w porządku.Nie słyszę żadnych szmerów.Nie stwierdziłam też wad wrodzonych, żadnych dysfunkcji czy osłabienia.– Oto stary, dobry Michael Curry! Co mówi ci twoich sześć zmysłów?Wyciągnęła rękę i oparła ją na szyi Michaela, potem wśliznęła się palcami pod rozpięty kołnierzyk i zaczęła lekko pieścić jego skórę.Dotyk był delikatny, tak inny od wszystkich poprzednich, że lodowaty dreszcz przeszedł mu po plecach.Obudziła w nim gwałtowną namiętność.Niewiele brakowało, by rzucił się na Rowan z czysto zwierzęcą gwałtownością.Musiała to czuć, ale jej twarz była jak maska.Wpatrywała się w niego szklanym wzrokiem, choć wciąż go obejmowała.Wpadł prawie w panikę.– Rowan? – wyszeptał.Wolno cofnęła ręce.Wydawała się znowu sobą, palce przekornie i delikatnie oparła na jego kroczu.Lekko poskrobała wypukłość w dżinsach
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|