[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Moja książka ciągle jeszcze nie miała początku, Babetka i Tomek swoją historię tworzyli szybciej niż ja.- Niech pan opowie nam jeszcze coś o psach! - poprosił kaprala Tomasz, podchodząc do stołu.- Może o koniach? Konie to moje hobby.Przez wiele lat byłem dżokejem.Wiecie, panowie, koń to jest niezwykłe stworzenie! - kapral poprawił się na krześle.- Zwłaszcza koń wyścigowy.Taki „anglik", na przykład.Cóż to za inteligencja! Albo mieszaniec „anglika" z „arabem".Angielska krew to gracja i wdzięk, arabska to siła i zryw.Anita przyniosła herbatę i szarlotkę.Rozstawiła szklane talerzyki.- Babetko, zajmij się, poczęstuj panów.Weź tę szarlotkę, dziecko, i nałóż na talerzyki.Babetka sięgnęła po półmisek dziwnie niezręcznie.Zauważyłem, że trzyma coś w zaciśniętej dłoni.- Przepraszam - powiedziała.- Jeszcze trochę, a wszystko zjechałoby na obrus.Odłożyła na swój talerzyk przedmiot, który trzymała w ręku, i pierwszy kawałek szarlotki podała Leonowi.Nawet nie podziękował wpatrzony w zielony drobiazg leżący na talerzyku Babetki.Nachylił się, żeby obejrzeć go dokładniej.Zauważyłem w jego twarzy intensywne skupienie.Wreszcie sięgnął po zielony okruch.Trzymał go teraz w dwóch palcach, blisko oczu.Potem opuścił rękę i spojrzał na Babetkę.- Dziewczyno! - powiedział bez tchu.- Skąd ty to masz?Babetka spojrzała na jego dłoń, którą wysunął ponad stół.- Pojęcia nie mam.Znalazłam gdzieś, ale nie pamiętam, gdzie.Fajne, prawda? Ma taki ładny kolorek.Leon oglądał teraz pod światło niewielki kawałek zielonego szkła.Wreszcie poderwał się z miejsca tak, że jego krzesło, odepchnięte gwałtownym ruchem, upadło na podłogę.- Słuchajcie, jestem pewien, że to szkło z witraży! - zawołał.-.i dlatego właśnie najbardziej lubię tego rodzaju gonitwy! - zakończył kapral i spojrzał na Leona z pobłażaniem.- Ej, ty zapalona głowo! - roześmiał się.- Wystarczy ci rozbita butelka po piwie, a już witraże widzisz!- Gdzie butelka po piwie, gdzie? - rozjątrzył się Leon.- Wiem, co mówię!- E tam, wiesz! - fuknął na niego kapral.Wziął do ręki szkiełko i przyjrzał mu się uważnie.- Po piwie, faktycznie, to nie jest.- Pewno, po oranżadzie! - wtrąciła Anita.- Po oranżadzie też nie jest - kapral obejrzał szkiełko pod światło.- Diabli wiedzą, po czym jest.- spojrzał na Leona pytająco.- Jesteś pewien, że z witraży? - zapytał.- Z czego to wnosisz?- Jak nie wierzysz, jedźmy do kościoła.Ja ci udowodnię.Proboszcz ma u siebie jedną szybkę z dolnego witraża, bo luźna była, i jutro ma przyjść szklarz, żeby ją przymocować.Trzy godziny wczoraj nad tym szkłem spędziłem.Milczeliśmy wszyscy.Wreszcie Prot zapytał Babetkę:- Przypomnij sobie, dziecko, gdzieś ty znalazła ten odłamek? Nie pamiętasz?- Myślę przez cały czas, dziadku.I nie wiem.- Skup się, Babetko!- Skupiam się, ale nie pamiętam.Zdawało mi się, że pochwyciłem na sobie spojrzenie Babetki.Niespokojne, spłoszone.Widać moje wrażenie było słuszne, bo Kryśka nachyliła się do mnie i szepnęła:- Babetka chce panu coś powiedzieć, ona sobie już przypomniała, tak mi się zdaje.- Babetko, to chyba niemożliwe, żebyś nie pamiętała - nalegał Prot.- Nie pamiętam.- Postaraj się, to przecież takie ważne! - prosił Leon.- Może pójdę do swojego pokoju i tam pomyślę! - zdecydowała się Babetka nagle.Wstała i przechodząc obok nas, pociągnęła Kryśkę za rękaw bluzki.Wyszły z pokoju razem, ale Krystynka wróciła szybko.Teraz ona miała spojrzenie pełne niepokoju.Usiadła obok mnie i sięgnęła po swój talerzyk.- Ona to znalazła dziś rano - szepnęła - kiedy kopała przy starej kuchni grób dla swojej miłości, pamięta pan?- Uhm.- mruknąłem.- Czy ona ma to powiedzieć? Bo Jeżeli znalazła przy starej kuchni, to może.Pan wie.nasz dziadek.- Zwariowałyście doszczętnie! - syknąłem.- Niech ona tu wróci i wszystko powie!- Ale jeżeli to nasz dziadek, to jak my możemy.- To nie wasz dziadek, powiedziałem ci już raz!- Ale może pan się myli, może to właśnie nasz dziadek.- Kryśka! Marsz po Babetkę - zasyczałem znowu.- Bo, proszę pana, jeżeli to dziadek.Chciało mi się wyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|