Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.*Tej nocy leżąc samotnie w swoim pokoju w domu dla obcych, Klein zastanawia się, co on powie Sybille, kiedy wreszcie się spotkają, i co ona jemu powie.Czy odważy się zapytać wprost o jakość jej nowej egzystencji? Właści­wie, przede wszystkim, tego chce się od niej dowiedzieć, chce uzyskać wgląd w jej przemienioną istotę.Tyle chce przynajmniej zdobyć, bo wie, że prawie nie ma szans, by ją odzyskać.Czy się jednak odważy? Czy chociaż na to się zdobędzie? Te pytania odkryją oczywiście przed nią, że wciąż jeszcze żyje, że jego sposób pojmowania jest taki, iż nigdy nie zrozumie życia zmarłych.Jorge jest pewien, że ona natychmiast to odkryje.Co on jej powie? W teatrze swego umysłu odgrywa dialog, jaki poprowadzą.- Powiedz mi, Sybille, jak to wszystko teraz wygląda?- Jak pływanie pod szklaną szybą.- Nie rozumiem.- Tu, gdzie jestem, wszystko jest takie spokojne.Panuje tu spokój, który przekracza możliwości zrozumienia.Cza­sami miewałam wrażenie, że znajduję się w centrum hura­ganu, że jestem szarpana podmuchami wiatru, że spalam się w podnieceniu i niecierpliwości.Ale teraz jestem w oku cyklonu, w miejscu, gdzie panuje cisza.Raczej obserwuję, niż działam.- Czy nie odczuwasz jednak w tej sytuacji utraty czucia? Czy nie czujesz się odizolowana? Mówisz.jak pływanie pod szklaną szybą.To oznacza odizolowanie, oderwanie, drę­twotę.- Może ci się tak wydawać.W ten sposób jesteśmy za­bezpieczeni przed oddziaływaniem spraw nieistotnych.- Wygląda mi to na niepełną egzystencję.- Pełniejszą niż grób, Jorge.- Nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego chciałaś być ożywiona.Byłaś zawsze taka spragniona świata, Sybille.Żyłaś z taką intensywnością, z taką pasją.Żeby pogodzić się z taką egzystencją, jaką teraz prowadzisz, żeby być tylko myjącą w połowie.- Nie bądź głuptasem, Jorge.Żyć w połowie, to lepiej niż gnić pod ziemią.Byłam taka młoda.Było jeszcze tyle do zobaczenia i do zrobienia.- Ale patrzeć i robić żyjąc tylko w połowie?- To jest twoja opinia, nie moja.Ja przecież nie żyję.Nie jestem ani w mniejszym, ani w większym stopniu istotą, którą kiedyś znałeś.Jestem inną, różną istotą.- Czy wszystkie twoje formy odczuwania są inne?- Zupełnie inne.Moje pojmowanie jest szersze.Rzeczy drobne stają się zupełnie nieważne.- Podaj mi przykład.- Wolałabym nie.Jak mogę ci cokolwiek wyjaśnić? Umrzyj i przyłącz się do nas.Wtedy zrozumiesz.- To wiesz, że nie jestem zmarłym?- Och, Jorge.Nie bądź zabawny!- To dobrze, że mogę cię jeszcze rozbawić.- Wyglądasz na urażonego.Jesteś tragiczny.Prawie mi ciebie żal.Pytaj, o co chcesz.- Czy mogłabyś zostawić swoich towarzyszy i wrócić do świata?- Nigdy o tym nie myślałam.- Mogłabyś?- Myślę, że mogłabym.Ale dlaczego miałabym to zrobić? To jest teraz mój świat.- To jest getto.- Czy tak to widzisz?- Stanowicie zamknięte społeczeństwo, ścisłą subkulturę, posiadacie własny żargon, własną etykietę i idiosynkrazje.Myślę, że zostało to wypracowane dla odstręczenia outsiderów, dla utrzymania ich poczucia, że są outsiderami.To jest postawa obronna.Hippisi, Murzyni, homoseksualiści, zmarli.To wszystko ten sam mechanizm, ten sam proces.- I Żydzi.Nie zapominaj o Żydach.- Dobrze, Sybille.i Żydzi.Macie swoje własne dowcipy, własne święta, własny, tajemny język.Tak, słusznie zauwa­żyłaś.- Przystałam zatem do innego plemienia.Cóż w tym złego?- Czy musiałaś?- A do czego należałam wcześniej? Do plemienia Kalifornijczyków? Do plemienia naukowców?- Do plemienia Jorge i Sybille Klein.- To za mało.Z tego plemienia zostałam i tak wypę­dzona.Musiałam przyłączyć się do innego plemienia.- Wypędzona?- Przez śmierć.Po tym nie ma powrotu.- Możesz wrócić w każdej chwili.- Och, nie, Jorge.Nie mogę.Nie mogę.Nie jestem już Sybille Klein.Nigdy nią nie będę.Jak mam ci to wytłu­maczyć? Nie ma sposobu.Śmierć powoduje zmiany.Umrzyj.Sam się przekonasz, Jorge.Umrzyj, a zrozumiesz.*- Czeka na ciebie w salonie - powiedziała Nerita.Był to duży, po spartańska umeblowany pokój w drugim skrzydle hotelu.Sybille stała przy oknie, przez które wpa­dało blade, chłodne światło poranka.Byli z nią Mortimer i Kent Zacharias.Obydwaj powitali Kleina tajemniczymi, krzywymi uśmiechami.Nie mógł się zorientować, czy były to uśmiechy kurtuazyjne, czy szydercze.- Podoba ci się nasze miasto? - zagadnął Zacharias.- Czy już je zwiedzałeś?Klein wolał nie odpowiadać.Na pytania zareagował nie­znacznym skinieniem głowy i zwrócił się do Sybille.Czuł się dziwnie.Był zupełnie spokojny właśnie w tej chwili, gdy spełniało się pragnienie, które żywił od kilku lat.W jej obecności nie odczuwał nic - ani paniki, ani pragnienia, ani zdumienia, ani nostalgii.Po prostu nic.Zupełnie, jakby rzeczywiście był zmarłym.Wiedział, że był to spokój krań­cowego przerażenia.- Zostawimy was samych - powiedział Zacharias.- Musicie mieć sobie dużo do powiedzenia.Wyszedł z Nerita i Mortimerem.Oczy Sybille i Kleina spotkały się i patrzyli na siebie długo.Patrzyła na niego chłodno, jakby dokonując bezosobowej oceny.Ten jej cho­lerny uśmiech - pomyślał Klein.Śmierć zmienia je wszyst­kie w Mony Lisy.- Czy długo tu zostaniesz? - spytała.- Chyba nie.Kilka dni, może tydzień.Klein zwilżył wargi.- Co u ciebie, Sybille? Jak ci się wiedzie?- Wszystko jest tak, jak się spodziewałam.Co to znaczy? Czy możesz podać mi jakieś szczegóły? Czy nie jesteś rozczarowana? Czy zaskoczyło cię cokolwiek? Jak to wszystko odbierasz, Sybille? O Jezu.nigdy nie zadawaj bezpośrednich pytań.- Szkoda, że nie zgodziłaś się na spotkanie na Zanzibarze.- To było niemożliwe.Nie mówmy o tym.Zakończyła dyskusją niedbałym skinieniem ręki.- Chciałbyś usłyszeć fascynującą historię? - zapytała! po chwili.- Odnalazłam informacje na temat wczesnych wpływów omańskich na Zanzibarze.Bezosobowość tego pytania zaskoczyła go.Jak mogła wykazać tak zupełny brak zainteresowania jego obecnością w Zimnym Mieście Zioń, jego śmiercią, powodami, które popchnęły go do tego spotkania? Jak mogła tak szybko i beznamiętnie przejść do tematu zapomnianych wydarzeń politycznych na Zanzibarze?- Chyba.tak - powiedział niepewnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript