[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Skąd zdobył tę informację, skoro w żaden sposób nie powinien był jej uzyskać?I dlaczego zastawił na niego pułapkę?Dlaczego Buster uciekł i osiedlił się na jakiejś planecie?Dlaczego ktoś zmusił Bentona, aby wyzwał go na pojedynek?Dlaczego Eva i Herkimer przywieźli go na asteroidę?Żeby napisał książkę, wyjaśnili.Ale książka była już napisana.Książka.Sięgnął do kieszeni marynarki wiszącej na oparciu krzesła.Wydobył z niej egzemplarz książki w okładce ze złotymi literami, a wraz z nią list, który upadł na dywan.Podniósł kopertę i położył ją obok siebie na biurku, następnie otworzył książkę i spojrzał na stronę tytułową:OTO PRZEZNACZENIE.A nad tytułem: Asher Sutton.Pod spodem zaś, na samym dole strony, widniała jedna linijka drobnego druku.Sutton podniósł egzemplarz bliżej oczu i przeczytał:Wersja oryginalna.I to wszystko.Bez daty wydania.Bez znaku praw autorskich.Bez nazwy wydawnictwa.Tylko nazwisko autora, tytuł i linijka drobnego druku informująca, że jest to “wersja oryginalna".A może.pomyślał, może ta książka jest tak doskonale znana, stanowi tak ważny element życia każdej istoty, że wszystko, oprócz autora i tytułu, byłoby zbędne?Odwrócił dwie puste strony, potem jeszcze jedną i wreszcie pojawił się tekst:Nie jesteśmy sami.Nikt nigdy nie jest sam.Nigdy, od pierwszego słabego impulsu życia na pierwszej planecie w Galaktyce, żadna istota nie szła, nie pełzała ani nie sunęła po ścieżce życia samotnie.To jest właśnie to, pomyślał.Tak chciałem napisać.Tak napisałem.Bo przecież musiałem napisać te słowa.Kiedyś, gdzieś, bo trzymam tę książkę w dłoniach.Zamknął ją i włożył z powrotem do kieszeni marynarki, którą powiesił na oparciu krzesła.Nie mogę tego czytać, pomyślał.Nie mogę przeczytać i dowiedzieć się, jak to zrobiłem.W przeciwnym bowiem razie napiszę wszystko tak, jak przeczytałem, a to byłoby niewłaściwe.Muszę napisać wszystko tak, jak myślę, jak miałem zamiar zrobić, bo jest to jedyny sposób.Muszę być uczciwy, ponieważ kiedyś rasa ludzka.a może także rasa innych istot.pozna tę książkę.Każde słowo musi w niej być doskonałe, a przy tym dla każdego zrozumiałe.Odchylił koc i wślizgnął się pod niego.Nagle zauważył list i wziął go do ręki.Pewnym ruchem wsunął paznokieć pod zamknięcie koperty i przesunął nim wzdłuż krawędzi.Klej rozsypał się i miniaturową chmurą pyłu opadł na prześcieradło.Wyjął list i starannie go rozłożył, uważając, aby się nie pokruszył.Stwierdził, że jest napisany na maszynie, a cały tekst upstrzono zaiksowanymi błędami, jakby piszący nie był przyzwyczajony do korzystania z tego sprzętu.Rozłożył częściowo arkusz papieru, podsunął go pod lampę i oto co przeczytał:“Bridgeport, Wiś.lipca 1987 r.Piszę ten list do siebie, a stempel pocztowy niech będzie niepodważalnym dowodem dnia i roku, w którym to czynię.Nie otworzę go, ale umieszczę między swoimi rzeczami, aby czekał na dzień, w którym ktoś, członek mojej rodziny, jeżeli Bóg pozwoli, będzie mógł go przeczytać.A czytając, pozna coś, w co wierzę i o czym myślę, ale póki żyję nie odważę się o tym powiedzieć, by nie uznano mnie za pomylonego.Nie pozostało mi bowiem wiele życia.Darowano mi go więcej niż przeciętnie i choć jestem wciąż zdrowy na ciele oraz umyśle, dobrze wiem, że dłoń czasu, która może ominąć człowieka przy jednych żniwach, zetnie go przy następnych.Nie obawiam się śmierci ani nie odczuwam sentymentalnego pragnienia nieśmiertelności, jaką może dać poświęcona mi myśl.Myśl będzie ulotna, a ten, kto ją sformułuje, sam nie ma przed sobą zbyt wielu lat, albowiem krótki jest żywot człowieka.O wiele za krótki, aby dokładnie zrozumieć jakikolwiek problem, który stawia przed nami życie.Chociaż jest bardziej niż prawdopodobne, że list ten przeczytają moi bezpośredni potomkowie, którzy dobrze mnie znają, to jednak nie wykluczam, że na skutek jakiegoś dziwnego zrządzenia losu może on zostać otwarty wiele lat po mojej śmierci, nawet przez całkowicie obcą osobę.Wydaje mi się, że sprawy, o których chciałbym opowiedzieć, są wyjątkowo interesujące, zamieszczę więc w tym liście pewne podstawowe informacje o sobie, o miejscu, w którym się znajduję, oraz o mojej sytuacji, podejmując ryzyko, że mogą to być sprawy dobrze znane czytającej to pismo osobie.Nazywam się John H.Sutton i jestem członkiem licznej rodziny.Jej korzenie znajdują się na Wschodzie, ale jedna gałąź zamieszkała w tej okolicy mniej więcej sto lat temu.Jeżeli czytelnik niniejszego listu nie zna Suttonów, muszę prosić, aby uwierzył mi na słowo, że my, Suttonowie, jesteśmy trzeźwo patrzącymi na życie ludźmi, niezbyt skłonnymi do żartów i nigdy nikt nie kwestionował naszej uczciwości i prawości
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|