Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtedy, jakby mnie dopiero zauważył, spojrzał mi w oczy i głośno stęknął.- To tylko tak, z irytacji - wyjaśnił nie całkiem zrozumiale.- Pójdę pewno na rentę.Twoja kariera też już się skończyła.Zapomnij o Księżycu.Shapirze możesz posłać widokówkę.Ewentualnie na adres Agencji.Oni jeszcze jakiś czas będą sobie urzędować z bezwładu.Nic nie mówiłem, bo podejrzewałem jakieś nowe zagranie.Gramer wyjął z kieszeni wielką kraciastą chustkę, otarł spocone czoło i popatrzał na mnie ni to ze współczuciem, ni to z żalem.- Zaczęło się dwie godziny temu i leci jak wszyscy diabli, wszędzie naraz.Człowieku, możesz to sobie wyobrazić? Jesteśmy spacyfikowani na amen! Tu i za oceanem, od bieguna do bieguna i na powrót! Globalne straty koło dziewięciuset bilionów! Wliczając kosmos, bo satelity pierwsze wysiadły.Co się tak gapisz? - dorzucił poirytowanym głosem.- Nie domyślasz się? Dostałem list od wuja Sama.- Jestem słaby w domysłach.- Myślisz, że gramy dalej, co? Nic z tego, bracie.Gra skończona.Opisz swoje przygody, Agencję, misję, co chcesz.Za parę tygodni zarobisz na resztę życia.Murowany bestseller.I nikt ci włosa na głowie nie ruszy.Tylko się spiesz, bo cię faceci z Agencji ubiegną.Może już siedzą nad wspomnieniami z minionej ery.- Co się stało?- Wszystko.Słyszałeś kiedyś o Soft Wars?- Nie.- A Core Wars?- Takie gry komputerowe?- A widzisz, że wiesz! Tak.Programy, które niszczą wszystkie inne programy.Wynaleźli to jeszcze w osiemdziesiątych latach.Wtedy były całkiem głupie.Igraszki programistów.To się nazywało infekcją obwodów scalonych, ot, zabawa.Dwarf, Creeper, Raider, Reaper, Darwin i kupa innych.Nie wiem, po kiego licha siedzę tu i wykładam ci patologię cyfroniki? - zdziwił się sarn.- Ile mnie to zdrowia kosztowało! Miałem cię wziąć na hak, a^teraz jestem taki dobry, że cię oświecam, zamiast szukać nowej posady!- Wuj przysłał ci list helikopterem? To już nie ma poczty?- spytałem.Wciąż wietrzyłem w tym kolejny podstęp.Gramer wyjął książeczkę czekową, nabazgrał coś w poprzek blankietu, złożył go w papierową strzałkę i puścił mi na kolana.“Misjonarzowi na pamiątkę od wiernej Adelajdy" - przeczy­tałem.- W co się teraz bawimy? - podniosłem na niego oczy.- Nic innego nie zostało.Wuj pozdrawia cię też, owszem.Poczty już nie ma.Nie ma w ogóle nic.Nic - zatoczył rękami koło.- Nic a nic! Zaczęło się przed dwiema godzinami, przecież ci mówię! I nawet nie warto szukać winnych.Twój profesor też jest już bezrobotny.Ten dobry staruszek! Dobrze chociaż, że na czas kupiłem sobie dom.Będę hodował róże, ewentualnie jarzyny, jako towar do wymiany za towar.Bankowość przy okazji też się rozleciała.Duszno mi.Zaczął się wachlować książeczką czekową.Po chwili spojrzał na nią z niesmakiem i wrzucił do kosza na papiery.- Pax Yobiscum - rzekł.- Et cum spiritu tuo.Niech to szlag trafi! Coś mi zaczynało świtać.Jego desperacja nie była udana.- Te wirusy? - spytałem powoli.- Domyślny się robisz.Tak jest, dzielny misjonarzu.Rozwaliłeś wszystko w drobny mak.Przecież to ty ściągnąłeś na Ziemię ten chytry proszek.Mogą ci teraz albo dać pokojowego Nobla, albo rozstrzelać za powszechną zdradę stanu.Nobla się raczej nie spodziewaj, ale miejsce w historii masz murowane.Przywlokłeś zarazę, a czy zgubną, czy zbawienną, o to będą koty drzeć przez najbliższe lata.W każdej encyklopedii siebie znajdziesz.- Może w twoim towarzystwie? - zaproponowałem.Nie całkiem jeszcze pojmowałem, co za katastrofa się wydarzyła, ale Gramer nie grał już nic.Za to dałbym obie połówki mojej biednej głowy.- Był jeszcze taki program kiedyś, Robaczek, Worm - fieg-matycznie, jakby zbudzony zauważył Gramer.- Musisz wiedzieć, że teraz porządny spec w moim fachu musi mieć wyższe wykształcenie.Nie ten czas, kiedy wystarczyło być przystojną kobietą, pójść z gościem do łóżka, wykraść dokumenty, pofotografować w łazience i hajda na punkt kontaktowy.Nie, najpierw doktorat z matematyki, potem z informatyki, potem wyższe wyszkolenie specjalne, pół życia, żeby w ogóle zacząć.- Jako szpieg? - poddałem.- Szpieg? - obrócił to słowo w ustach dwa razy i ze wzgardą wzruszył ramionami.- Szpieg! - rzekł jeszcze raz, wziął się obu rękami za granatowe szelki w białe gwiazdki i parokrotnie strzelił nimi w koszulę.- Nie mów głupstw - wyjawił łagodnie.- Jestem urzędnikiem państwowym, funkcjonariuszem o specjalnym uposażeniu, w ramach racji wyższych.“Szpieg" pasuje do mnie jak pięść do nosa.Zresztą, to już nie ma żadnego znaczenia.Z tych robaczywych programów powstała teoria erozji infor­macyjnej - słyszałeś o niej?- Piąte przez dziesiąte.- Ano właśnie.Potem się okazało, że tego wcale nie wynaleźli Professors od Computer Science, tylko bakterie, mniej więcej cztery miliardy lat temu.O dwieście milionów plus czy minus nie warto się spierać.No, bo przecież już najstarsze komórki, te pierwsze, każda miała swój program, i zżerały się i zażerały się sobą nawzajem, bo nie było jeszcze nikogo, komu mógł się przytrafić herpes albo rak.Ale tym wybitnym ekspertom jakoś podobieństwo nie przeszło przez głowę.Zakorkowało ich kolosalną wiedzą.I tylko parę razy doszło do takich prób, w ramach cichej konkurencyjnej walki wielkich konsorcjów, żeby sparaliżować cudze komputery.Wtedy powstały te battle programs, chyba czytałeś o tym? Nie?- Ale to było dawno.- Ze czterdzieści, a może i pięćdziesiąt lat temu.Właśnie dlatego poszło teraz wszystko w proch.Przecież oprócz pałki, kuchennego noża i pistoletu nie ma już żadnej nie skom­puteryzowanej broni! Wszędzie były już programy, programiki, data processors, no i przez to.Próbowałeś może gdzieś telefonować?- Dzisiaj nie.A co?- A to, że automatyczne centrale także już nie działają.Człowieku, te wirusy wlazły wszędzie naraz! Słuchałeś radia?- Nie.Zresztą nie mam.- Rozumu one nie mają.To było jasne od samego początku.Mają tyle rozumu, co pierwszy wirus z brzegu.Ale wirulencja - erozyjność - w maximum! Nie wiem - poskarżył się ścianie, na której wisiały płomienne żółte kwiaty reprodukcji van Gogha - czemu JA mam się z tobą jeszcze zadawać? Chyba pójdę na spacer albo się może powieszę.Na tych drutach.Kopnął najbliższy aparat.- To, co z przodu wygląda jak zawiła tajemnica, z tyłu zwykle jest proste jak drut - powiedział.- Posłaliśmy najlepsze broniotwórcze programy na Księżyc? Posłaliśmy.Doskonaliły się przez iks lat? Jeszcze jak się doskonaliły! Wjechały na siebie całą parą? Jasne, inaczej nie mogło być.Kto zwyciężył? Jak zawsze, ten, kto w najmniejszej objętości zawarł największą zjadliwość.Pasożyty wygrały, molekularne maciupstwa.Nawet nie wiem, czy już zostały ochrzczone.Ja bym proponował Yirus Lunaris Pacemfaciens [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript