Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zbliżały się żniwa i pod niemal bezchmurnym niebem wisiało ciężkonad ziemią drgające od upału powietrze.U podnóża góry Tor rosły wśródcierniowych zarośli chabry i maki, a nad zielonymi tarasami na zboczach żeglowaływ promieniach słońca białe motyle.Norwenna, niepomna piękna tego poranka,odmówiła z mnichami modlitwy, a potem oznajmiła, że opuszcza Tor i zaczeka naprzyjazd męża w świątyni Cierniowego Drzewa.- Zbyt długo przebywałam wśród niegodziwców - oznajmiła wyniośle.W tym momencie ze wschodniego muru rozległ się ostrzegawczy krzykstrażnika:- Jezdzcy! Nadciągają jezdzcy!Norwenna podbiegła do ogrodzenia, przy którym zebrał się tłum ludzi, abyzobaczyć grupę uzbrojonych mężczyzn, przejeżdżających na koniach przez most,który prowadził od rzymskiej drogi do zielonych wzgórz Ynys Wydryn.Ligessak,dowódca straży Mordreda, musiał wiedzieć, kim są ci ludzie, gdyż rozkazał, aby przepuszczono ich przez bramę w wałach.Jezdzcy, mający na sztandarze czerwonegolisa, zmierzali teraz w naszym kierunku.Na ich czele jechał Gundleus.Norwennazaśmiała się radośnie na widok męża powracającego zwycięsko z wojny.Lśniący grotjego włóczni zwiastował jutrzenkę nowego chrześcijańskiego królestwa.- Widzisz? - powiedziała, zwracając się do Morgany.- Twój kocioł kłamał.Zwyciężyliśmy!Mordred zaczął płakać z powodu powstałego zamieszania, więc Norwennakazała Raili go zabrać.Poleciwszy, by przyniesiono jej najlepszy płaszcz i złotąkoronę, czekała na męża w królewskim stroju przy drzwiach rezydencji Medina.Ligessak otworzył dolną bramę.%7łałośni strażnicy Druidana stanęli wnierównym szeregu, a nieszczęsny Pellinor krzyczał w swojej celi, chcąc wiedzieć, cosię dzieje.Nimue pobiegła do komnat Merlina, a ja poszedłem po zarządcę Hywla,aby zawiadomić go o przybyciu króla.Dwudziestu syluryjskich jezdzców zsiadło z koni u podnóża góry Tor.Wracali z wojny, mieli więc włócznie, tarcze i miecze.Jednonogi Hywel, przypinającswój wielki miecz, zmarszczył nagle brwi, zobaczywszy wśród Syluryjczyków druidaTanabursa.- Sądziłem, że Gundleus porzucił dawną wiarę - powiedział.- Wydawało mi się, że porzucił też Ladwys! - zaśmiał się pod nosem skrybaGudovan, wskazując głową w kierunku grupy jezdzców, którzy zaczęli wspinać siępo stromej wąskiej ścieżce.- Widzisz ją? - dodał.Odzianym w skóry mężczyznomrzeczywiście towarzyszyła kobieta.Nosiła męski strój, lecz jej długie czarne włosybyły luzno rozpuszczone.Miała miecz, ale była bez tarczy.Gudovan zachichotał najej widok.- Nasza mała królowa będzie miała zajęcie, rywalizując z tym pomiotemSzatana.- Kto to jest Szatan? - zapytałem.Gudovan trzepnął mnie w głowę, dając mi do zrozumienia, że zabieram muczas głupimi pytaniami.W miarę jak syluryjscy żołnierze zbliżali się do stromych schodów,prowadzących do bramy, przy której stali w dwuszeregu nasi strażnicy odziani włachmany, Hywel coraz bardziej marszczył brwi i mocniej zaciskał dłoń na rękojeścimiecza.Nieomylny instynkt wojownika podpowiadał mu, że coś jest nie w porządku.- Ligessak! - ryknął nagle na cały głos.- Zamknijcie bramę! Natychmiast!Ligessak wydobył tylko miecz, odwrócił się i przyłożył dłoń do ucha, jakby nie słyszał, co krzyczy Hywel.- Zamknijcie bramę! - wrzasnął ponownie tamten.Jeden z żołnierzy chciał wykonać polecenie, ale Ligessak powstrzymał go,czekając na rozkazy królowej.Norwenna rzuciła Hywlowi grozne spojrzenie.- To mój mąż, a nie wrogowie - powiedziała i spojrzawszy znów na Ligessakadodała rozkazującym tonem: - Zostawcie bramę otwartą.Dowódca straży posłusznie skinął głową.Hywel głośno zaklął, po czymzgramolił się z wałów i pokuśtykał w stronę chaty Morgany.Wpatrywałem się wpustą, oświetloną promieniami słońca bramę i byłem ciekaw, co się zdarzy.Hywelprzeczuwał w ten letni poranek, że dzieje się coś złego, choć nie mam pojęcia, jak nato wpadł.Dotarłszy do otwartej bramy Gundleus splunął na ziemię i uśmiechnął się doNorwenny, która czekała kilkanaście kroków dalej.Wyciągnęła pulchne ramiona, abypowitać swojego pana, który był spocony i zdyszany.Nic dziwnego, skoro wspinałsię na strome zbocze w pełnym rynsztunku.Miał skórzany napierśnik, grube getry,wysokie buty, zwieńczony lisim ogonem żelazny hełm i zarzucony na ramiona ciężkiczerwony płaszcz.U jego lewego boku wisiała tarcza z głową lisa, a przy nodzemiecz.W prawej ręce trzymał wielką bojową włócznię.Ligessak uklęknął i podałkrólowi rękojeść swego miecza.Gundleus dotknął jej ręką w skórzanej rękawiczce.Gdy tylko Hywel wszedł do chaty Morgany, wybiegła z niej Sybilla,trzymając w objęciach Mordreda.Sybilla, a nie Ralla? Byłem tym zaskoczony.Norwenna chyba także się zdziwiła, kiedy saksońska niewolnica podbiegła do niej zodzianym w złotą szatę dzieckiem, ale nie miała czasu o nic pytać, gdyż Gundleuszmierzał już w jej kierunku.- Ofiarowuję ci mój miecz, droga królowo! - oznajmił donośnym głosem.Norwenna uśmiechnęła się radośnie, nie zauważając zapewne Tanabursa iLadwys, którzy weszli przez bramę wraz z syluryjskimi żołnierzami.Gundleus rzucił na ziemię włócznię i wyciągnął miecz, ale zamiast podaćNorwennie jego rękojeść, skierował ku niej lśniące ostrze broni.Zdezorientowanakrólowa wyciągnęła niepewnie rękę, aby go dotknąć.- Cieszę się z twojego powrotu, panie - powiedziała i zgodnie z tradycjąuklękła przed nim.- Ucałuj miecz, który będzie bronił królestwa twego syna - rozkazał Gundleus. Norwenna pochyliła się niezdarnie, aby dotknąć wąskimi wargami zimnejstali.Gdy to uczyniła, Gundleus wbił jej miecz w gardło i trzewia.Zmiał się,uśmiercając swoją żonę.Norwenna nie zdążyła nawet krzyknąć.Długie ostrzeprzebiło tchawicę i ugodziło ją prosto w serce.Gundleus mruczał z zadowolenia.Wcześniej odstawił na bok ciężką tarczę, mógł więc teraz obydwiema rękami z całejsiły napierać na miecz, który był zbroczony krwią, podobnie jak trawa i błękitnasuknia umierającej królowej.Gdy wyrwał gwałtownie długie ostrze z jej ciała,pojawiło się jeszcze więcej krwi.Norwenna osunęła się na ziemię i po kilkusekundach znieruchomiała.Sybilla zostawiła dziecko i uciekła z krzykiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript