Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Piąta po południu, a już całkowicie ciemno.Kląłem cicho.Niezadowolony, nie spoglądając na nich nawet, mruknąłem prawie niesłyszalne "cześć" i walnąłem się, nie podnosząc oczu, na ławkę przy naszym stole.Ta mokra i zimna listopadowa pogoda psuła mi nastrój.Byłem w całkowitej depresji i przypisywałem winę ohydnej pogodzie.Normalnie oboje zagadywali mnie bez chwili przerwy, ale tym razem nie odezwali się ani słowem.Rozzłoszczony spojrzałem na nich.Na stole stała butelka szampana.Pytająco przenosiłem wzrok z Danieli na Tobiasza i z Tobiasza na Danielę.Oboje wyglądali, jakby właśnie wygrali w totolotka.Uśmiechali się od ucha do ucha i pełni oczekiwania wpatrywali się we mnie bez słowa.Westchnąłem znudzony i niedbale wskazałem ręką na szampana.- No, dobra, o co chodzi?- Jedziemy do Ameryki - prawie jednocześnie wyrzucili z siebie nowinę.Tobiasz dodał: - I chcemy, żebyś pojechał z nami.Moi kulturyści dostali od amerykańskiego sponsora propozycje pracy w Kalifornii i prowadzenia tam treningów.Urzeczywistniło się wreszcie ich najskrytsze marzenie.Tobiasz nalegał:- Pojedziesz z nami, nie bój się, najpierw cię utrzymamy, a kiedy już tam będziesz, na pewno szybko znajdziesz prace.Oto pojawiła się szansa, na którą zawsze czekałem.Jedyne rozwiązanie poza samobójstwem.Dużo lepsze oczywiście.Ameryka.Kraj nieograniczonych możliwości.Nawet bez pozwolenia na pracę.Z pomocą przyjaciół udałoby mi się.Potem jednak pojawiły się wątpliwości.Czy rzeczywiście powinienem wyjechać? Dlaczego nagle poczułem jakby żal na samą myśl, że na zawsze miałbym opuścić moich braci w Szatanie? Właściwie było mi tu bardzo dobrze.Uznanie w sekcie było dla mnie bardzo ważne.Jeśli pojechałbym z Dani i Tobiaszem do Kalifornii, musiałbym wszystko zaczynać od początku.Nie znalem tam nikogo poza tą dwójką.I nie znalem angielskiego.Jakbym się tam porozumiewał? Ledwo wyjawiłem moje wątpliwości, a już przyjaciele zasypali mnie kontrargumentami.Tego było dla mnie za dużo.Poprosiłem o czas do namysłu i zaproponowałem oblanie tego radosnego wydarzenia.Mieli odlecieć 9 stycznia.Wyjaśniłem im już, że nie pojadę z nimi.Oficjalnym powodem było, że chcę najpierw zakończyć naukę.Później, tak im obiecałem, dojadę do nich.Przed samym sobą musiałem się przyznać, że nie opuszczę Szatana.Dlaczego tak było, pozostało dla mnie tajemnicą.Trzy dni przed ich odlotem zadzwoniła Daniela:- Łukasz, proszę, przyjdź szybko! Zdarzyło się coś okropnego! Tobiasz nie żyje!Rzuciłem słuchawką i pognałem.Dani była roztrzęsiona i łkała rozpaczliwie.Nie można z niej było wydostać ani jednego rozsądnego słowa.Wziąłem ją więc w ramiona, głaskałem uspokajająco po plecach i czekałem.Biedna Daniela.Tak jakby za mało przeszła w swoim młodym życiu.Kiedy miała zaledwie czternaście lat, straciła rodziców w wypadku samochodowym.Od tej pory brat był dla niej całą rodziną.Nie miała żadnych dziadków ani krewnych.Stąd związek z Tobiaszem był dużo bliższy niż to bywa wśród innych rodzeństw.Kiedy wreszcie przestanie płakać? Miałem jak najgorsze przeczucia i dlatego chciałem jej zadać kilka pytań.W domowej apteczce znalazłem walerianę.Podałem jej i po dłuższej chwili zaczęła odzyskiwać panowanie nad sobą.Wreszcie dowiedziałem się, co się stało:Poprzedniego wieczoru Tobiasz nie wrócił z treningu.Specjalnie się o niego nie martwiła, gdyż czasami zostawał na noc u przyjaciela.Dopiero kiedy obudziła się rano, a jego jeszcze nie było, zaczęła się niepokoić.Kiedy zastanawiała się, co ma zrobić, odezwał się dzwonek u drzwi.Przed drzwiami stało dwóch mężczyzn w cywilu, pokazując legitymacje policyjne.Poinformowali ją, że znaleziono w parku ciało jej brata.Pobity na śmierć.I że ona musi je zidentyfikować.Z płaczem w glosie wyjąkała:- Och, Łukasz, on wyglądał tak okropnie.Prawie nie mogłam rozpoznać jego twarzy.Kto mógł zrobić coś takiego? I dlaczego? Dlaczego mój brat? Jak ja sobie bez niego poradzę? Teraz nie mam już nikogo na świecie.Zrozpaczona wtuliła się we mnie.Pozornie spokojny, trzymałem ją mocno, ale moje serce waliło jak dzikie, a myśli plątały się.Skatowano go na śmierć.To był znak satanistów.Ale dlaczego nie pozbyli się go, jak wszystkich swoich ofiar? Czy była to wiadomość dla mnie? Ostrzeżenie? Dlaczego byli tacy pewni, że ani ja, ani Daniela nic nie powiemy.Musiałem się upewnić.Tego samego wieczoru, kiedy Daniela zasnęła wyczerpana, dotarłem do naszego miejsca spotkań.Nie było tam żywej duszy.Zresztą nikogo nie oczekiwałem.W tygodniu nie odbywały się żadne zebrania.Mimo to czułem się niepewnie, podążając do tego przeklętego ogrodzenia z żelaznych prętów.Na wspomnienie mojego egzaminu wstępnego przeszedł mnie dreszcz.Ilu przede mną i ilu po mnie wisiało już na tym plocie, ilu było bezbronnie wystawionych na brutalne uderzenia satanistów? A ilu, pytałem się teraz, umarło w trakcie bicia?Szedłem powoli wzdłuż płotu i oglądałem pojedyncze pręty.Jest! Pręt, od którego coś odpadało i przyklejało się do mojego palca.Skierowałem światło latarki na rękę.Ciemne, czerwone punkciki.To nie była odłażąca farba, to była zaschnięta krew! W pośpiechu oglądałem kolejne pręty.Na poprzecznym pręcie, na dole zebrało się więcej krwi, była jeszcze wilgotna.- Widzę, ze się rozumiemy, Łukaszu!Wzdrygnąłem się i odwróciłem.Za mną, w obstawie dwóch oprawców, stał kapłan.Trzy ciemne, okropne sylwetki w świetle księżyca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript