Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W jejgłębiach ociężale i złowieszczo poruszały się jeszcze ciemniejsze kształty.Na dodatek szara ścianapromieniowała intensywnym zimnem całkowicie niezrozumiałym przy naturalnym dziennymcieple.Załoga przyglądała się temu zjawisku z przerażeniem w sercach, aż Bram rozkazał imzmienić kurs statku i płynąć na wschód. - Nie możemy przedostać się przez to świństwo - powiedział poważnie.- Musimy toopłynąć.Jakieś pomysły, Yve?Czarodziejka potrząsnęła głową, czując się, jakby była chora.Przypomniała sobie straszliwesłowa Słodyczy:  Nie ma jej tam".- Więc płyniemy wkoło - powiedział Bram.To nic nie da - zabrzmiał niespodziewanie w głowie Yve głos smoka.- Mgła tworzyzamknięte koło.Ale mój dom.? - zapytała z błaganiem.Lugg zniknęła - odparł Słodycz.ROZDZIAA SZSTY Alesia" płynęła na wschód, nie będąc w stanie oderwać się od mgły, która równieżprzesuwała się wraz z wiejącymi w tę stronę wiatrami.Na jakiś czas marynarze nabrali niecootuchy, wydawało się, bowiem, że zepchnie to mgłę ze strony północnej, co pozwoli statkowizbliżyć się nieco bardziej do ich rodzinnej wyspy.Jednak wkrótce stało się jasne, że musielibyzboczyć wiele lig od swego pierwotnego kursu, zanim w ogóle osiągnęliby jakiś znaczący postęp - i wniosek ów był nie do podważenia.Lugg pozostawała dla nich niedostępna, ukryta zanieprzeniknioną ścianą szarości.Yve spojrzała na Słodycz - błękitno zielone migotanie na niebie.Widzisz ją? - zapytała, wiedząc w duszy, jaka będzie odpowiedz.Tak.Czy jest coś po drugiej stronie?Nie.Szarość rozciąga się wszędzie.Jest zimna.Czujesz zimno?Tak.Przerażenie, które ogarnęło Yve, wzmogło się.Mgła była manifestacją czegoś tak złego, takogromnego i potężnego, że nie mogła mieć nawet nadziei na przeciwstawienie się temu.To tak jakgdyby wysłać wróbla z żądaniem pokonania orła.Wróbel miał jedyną szansę - starać się, nierzucając w oczy na ile to tylko możliwe, próbować uciec niezauważony.Uświadomienie sobie tegofaktu nie wpłynęło dobrze na poczucie własnej wartości Yve, ale nie widziała żadnego celu wmrzonkach o spełnieniu nierealnego.Bliskość mgły sprawiała, że czuła się chora i rozgorączkowana i tęskniła za ciepłemminionego bezchmurnego dnia.Kiedy Słodycz zaczął narzekać, że przez nią i on czuje się zle, Yveuznała się za pokonaną i poszła do Brama.- Musimy wracać - powiedziała.- Nie dotrzemy do Lugg, na to nie mogę poradzić.Kapitan najwyrazniej nie wiedział, co robić i po raz pierwszy od czasu, kiedy Yve gospotkała, wyglądał na zdezorientowanego.Stwierdziła, że widok Brama w takim stanieniewiarygodnie rozstraja.- Doszedłem do takiego samego wniosku - przyznał w końcu.- Nie jesteśmy dostatecznie zaopatrzeni na podróż do którejkolwiek z północnych wysp.- Nawet gdybyśmy byli - odparła Yve, nienawidząc siebie to, że przynosi jeszcze gorszewieści - nic by to nie dało.Jesteśmy odcięci od wszystkich wysp.Znajdują się wewnątrz tegokręgu.Bram wpatrywał się w szarą ścianę z pobladłą twarzą.Zdawało się, że nie słyszał jejdziwnych słów.Marynarze milczeli, ujarzmieni okropnością czegoś, co, do czego nie mogli nawetmieć nadziei, że to zrozumieją.Pośród dzwięków wiatru i fal  Alesia" wydawała się niesamowiciecicha.W tej śmiertelnej ciszy rozległ się nowy dzwięk - zgrzytliwy, żywiołowy huk, odbijającysię, głęboki trzask napierających na siebie, ogromnych sił.Gdy w końcu ostatnie dudniące echazamarły, cała załoga trwała pogrążona w absolutnym milczeniu.Potem znowu zaczęli oddychać,wymieniać spojrzenia i szeptać ze strachem.Góry lodowe - powiedział Słodycz. W Brama wstąpiło nowe życie.- Wracamy na Haele, chłopcy! - zawołał.- Wiem, że tamtejsze panie będą zadowolonewidząc was znowu.- Przez następnych kilka minut kapitan  Alesii" był nieustannie w ruchu,rozmawiając, przechodząc od jednego marynarza do drugiego, wykrzykując rozkazy.Załogaochoczo zareagowała na jego uspokajający powrót do normalności i wkrótce statek płynął napołudnie, z każdą chwilą unosząc ich od zgrozy.Ich ponowne przybycie na Haele odebrane zostało z dającymi się przewidzieć mieszanymiuczuciami.Yve zaczęła znowu leczyć chorych wyspiarzy, uczyć i radzić każdemu, kto tego pragnął.Bram zaś i jego załoga starali się trzymać na uboczu tak bardzo, jak to było możliwe.Ponownie została wzniesiona ich wioska z namiotów i zajęli się łowieniem ryb albo polowaniem wlesie porastającym centralną część wyspy.Robili wszystko, co się dało, aby ich obecność była jaknajmniejszym obciążeniem dla wyspiarzy.Nikt nie wiedział, jak długo potrwa ich wymuszonypobyt i Bram postanowił zrobić, co tylko w jego mocy, żeby uniknąć kłopotów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript