Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mangus odchrząknął cicho.Odstawił róg na przysunięty do ściany stolik i wziął do ręki plik map.— Wszyscy wiedzą, że my, Sulkarczycy, jesteśmy żeglarzami, choć kroniki z Lormtu zawierają niewiele informacji o nas.Tę mapę — rozwijał kwadratową, pergaminową płachtę — sporządzono na podstawie meldunków naszych kapitanów, którzy zapuścili się najdalej na północ, a można to zrobić jedynie w środku lata.Dodano też.— zawahał się i spojrzał na staruszkę w zieleni — wszystko, co pozostało w naszej pamięci z najdawniejszych czasów.Jednego jesteśmy pewni: nasz lud nie pochodzi z tego świata — jak wiele tutejszych ras — i przypłynęliśmy tu statkami przez Bramę znajdującą się daleko na północy.Ponieważ wszystko wskazuje na to, że każde takie przejście może być niebezpieczne, powinniśmy wrócić tam, skąd przybyliśmy, jeśli to możliwe, i zorientować siew sytuacji.— Dzisiejszej nocy księżyc będzie stał wysoko na niebie.— Stara Sulkarka wyciągnęła rękę, a młodsza podsunęła jej bęben.Mądra Kobieta uderzyła lekko w napiętą skórę.Simond odruchowo sięgnął po miecz, a Tursla jęknęła z zaskoczenia, gdy stłumiony dźwięk bębna dziwnie zawibrował w ich ciałach.— Bęben przemówi — powiedziała staruszka cofając rękę.Tursla zamrugała.Klejnot na piersi Śnieżynki rozjarzył się na moment, a szamanka nakreśliła w powietrzu jakieś znaki.— Moje stare kości potrzebują odpoczynku.— Kobieta w zieleni z trudem wstała z krzesła.— Odpowiedzcie na wezwanie bębna.— Skupiła teraz całą uwagę na Tursli i Simondzie.— Dowiemy się wtedy, co postanowiło morze.— Nie powiedziała nic więcej na pożegnanie i powłócząc nogami wyszła ze swoją pomocnicą.Wydawało się jednak, ze ani Śnieżynka, ani lattyjska szamanka nie zamierzają przerwać narady.Czarownica pierwsza zabrała głos.— Moc wybrała tych, którzy przypłynęli tu z południa, siostro.Magiczne światło padło na kapitana Stymira i tych dwoje z Estcarpu.Jeśli jakiś twój współplemieniec zechce im towarzyszyć, czy zgodzi się poddać takiej próbie?Śnieżynka wyciągnęła dłoń z matowoszarym, pozornie martwym kryształem.Kiedy jednak zwróciła siew stronę szamanki, Klejnot zaiskrzył się wszystkimi barwami tęczy, jak paciorki zdobiące strój Lattyjki.Kobieta z północy zmrużyła skośne oczy.— Służę mojemu ludowi — powiedziała powoli.— To obowiązek wszystkich szamanek.Dlaczego twój kryształ Mocy przyzywa właśnie mnie?— Nie wiem — odparła Czarownica.— Nie rozkazuję mu teraz, tak jak nie miałam nic do powiedzenia wtedy, kiedy wybrał tych dwoje ze wszystkich zgromadzonych w wielkiej sali Cytadeli w Mieście Es.Moc przyzywa Moc i czyni to zawsze z ważnego powodu.Ręka Lattyjki drgnęła.Wydawało się, że szamanka chce odepchnąć coś nieprzyjemnego.Potem uniosła wyżej głowę i wbiła wzrok w niedawno ułożone belki sufitu.Z jej ust popłynęły dźwięki wywołujące takie same wibracje ciała jak głos bębenka starej Sulkarki.Tursla zobaczyła nie izbę, w której siedziała, ale połać piasku.Piasek poruszył się, trysnął w górę, zamienił w.Nie wiedziała w co.Później zniknął, choć dodał jej sił.Tursla nie miała pojęcia, co poczuł Simond.Mangus wyglądał tylko na zaintrygowanego.Lecz Klejnot w dłoni Śnieżynki znów zaświecił, a potem zgasł.Małżonka Simonda była tak pewna, że szamanka zadała jakieś pytanie, jakby usłyszała je na własne uszy.Zapadła cisza.Po kilku chwilach ogłuszający ryk wstrząsnął powietrzem, jakby nieznana bestia rzucała im wyzwanie.Lattyjka skuliła się w krześle.Nie okazała jednak strachu, na jej twarzy malowało się tylko znużenie.Wiedziała, że musi wziąć na barki dobrze znane brzemię odpowiedzialności za innych i nieść je ostrożnie.Potem usłyszeli odgłos kroków.Do izby wszedł mężczyzna z toporem w dłoni.Ubrany był w skóry jak niewiasta z północy, lecz nie nosił opończy.W tyle głowy miał trzy długie czarne pióra zatknięte za ozdobioną paciorkami opaskę.Na jego piersi zwisała kula, w połowie czarna, w połowie złota.Z ponurą miną schylił głowę przed szamanka i zapytał coś w ich własnym języku.Nie był wiele starszy od Simonda, ale kroczył tak pewnie, jak doświadczony wojownik.— Dobrze się stało — przemówiła Lattyjka w mowie kupców.— To mój krewniak Odanki.To właśnie on widział lodowe pałace.Mężczyzna omiótł podejrzliwym spojrzeniem wszystkich zgromadzonych w izbie.— Czego chcecie, ludzie z południa? — spytał lakonicznie w tym samym języku co jego krewna.— Siostro — Szamanka zwróciła się teraz do Śnieżynki.— Poddaj go próbie.Wprawdzie nie macie Mówiących Płomieni, ale twoja i moja Moc zmieszały się wystarczająco, żebym musiała być posłuszna Głosowi Arski.Wydaje się, że Wielki Bóg chce w tym uczestniczyć.Śnieżynka wyciągnęła rękę w stronę Lattyjczyka.Jej Klejnot natychmiast się rozjarzył.Odanki cofnął się marszcząc brwi i unosząc górną wargę.Wydawało się, że chce warknąć jak dzikie zwierzę.Szamanka zsunęła się ze zbyt wysokiego dla niej krzesła i szybko podeszła do myśliwego, kładąc mu rękę na ramieniu.Powiedziała coś uroczystym tonem, jakby składała przysięgę.Odanki posłuchał jej.Grymas gniewu zniknął z jego oblicza, ustępując miejsca zdziwieniu.Potem nagle przykląkł, chwycił skraj płaszcza szamanki i podniósł go do ust.— Arska — mówiła dalej Lattyjka — przyprowadził do was jednego z naszych najlepszych myśliwych.Ponieważ ja też zostałam wybrana i wezmę udział w waszej wyprawie, muszę porozmawiać z moim ludem, zapewnić go, że w razie niebezpieczeństwa Arska znajdzie i przyśle tych, którzy im pomogą.Minęła ustawione kręgiem krzesła; Odanki ruszył za nią.Wyszli, zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć.— Pani — Mangus przerwał ciszę, która zapadła po nieoczekiwanym odejściu szamanki i jej krewnego.— Wszyscy, którzy znają Lattyjczyków, powiedzą ci, że to dumni ludzie, wędrowcy nie mający stałych siedzib.Zawsze dotrzymują raz danego słowa.Jeśli z jakiegoś powodu nie mogą tego uczynić, obowiązek ten przechodzi na ich najbliższych krewnych.Ich łowcy to dobrzy wojownicy i wiele wiedzą o świecie lodu i śniegu.A co do talentów ich szamanek.— wzruszył ramionami.— Ja nie mam takich zdolności.Nie mogę poręczyć za ich umiejętności i wiedzę.— To prawdziwa siostra w magii — odparła Śnieżynka.— Włada wielką mocą, choć czerpie ją z innego źródła niż my.Nie ma w niej skazy Ciemności.— Czyż nie powiedziała, że każdy przewodnik, który się do nas przyłączy, musi zrobić to dobrowolnie? — wtrącił Simond.— A jej krewny został wezwany!— Jak ty, Simondzie — uśmiechnęła się Czarownica.— Wszyscy jesteśmy tylko narzędziami Wielkich Mocy, które dobierają je wedle uznania.Myślę, że to nie szamanka wybrała tego myśliwego, że wezwał go ktoś znacznie od niej potężniejszy.A mój Klejnot — poklepała zmatowiały znów kryształ — na pewno to potwierdził.Teraz chciałabym się dowiedzieć — spojrzała na Mangusa — dokąd zaprowadzi nas mapa, którą stworzyłeś wraz z innymi doświadczonymi kapitanami?— Prawdę mówiąc, pani, na drugi koniec świata.Spójrz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript