[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Ja mam pana w ręku, ot, tu! - (wyciągnął pięść ku niemu) - i ja z panem zrobię, co się mnie podoba.Chyba, że mnie pan zabije, czego pan znowu nie zrobi, bo na to pan jest zbyt nerwowy.Pan jest w ogóle neurastenik, pan się powinien starannie leczyć, więc niech się pan zachowuje spokojnie i zaprosi mnie gościnnie, abym usiadł, bo jeżeli ja stąd wyjdę, to tylko po to, żeby jutro przeczytać, że pan Tworowski, poeta znany i wielce sympatyczny, w łeb sobie strzelił, zapewne z powodu zawiedzionej miłości; wtedy jednak ja sprostuję fałszywe wiadomości dziennikarskie.Ot, i co! Nawet porządnego pogrzebu nie’ będzie, a i mowy nad trumną także nie będzie, chyba że ja ją powiem… Pan rozumie, panie Tworowski?- Bydlę! - rzekł Tworowski nieswoim głosem - bydlę!- Niech będzie! Pan dotąd był od tego, aby chrzcić słowem to, co ja stworzyłem myślą, więc niech i teraz będzie tak samo, dobrze, niech będzie: bydlę!Tworowski oparł się o ścianę i dyszał jak człowiek bardzo zmęczony.Blum niesłychanym gestem wskazał mu fotel.- Niech pan usiądzie - rzekł - ja jeszcze nie skończyłem, a muszę się spieszyć, bo ona może nadejść, pani Płońska… Bo widzi pan, teraz ja chcę podyktować warunki pokoju między nami.Ja teraz zażądam zapłaty za wszystko, kontrybucji wojennej, odszkodowania za mój ból, więc niech pan usiądzie, abyś pan miał siłę do przejścia pod jarzmem… Tu będzie pański wąwóz kaudyński! Sądzę, że się w tej chwili wyrażam nieźle! Wąwóz kaudyński! He! he!… A jeśli zwycięzcą jest taki łotr, jak ja, złoty panie, w takim razie mnie samemu żal zwyciężonego.Mnie też pana bardzo żal… Zacznijmy tedy, będę mówił krótko i ściśle.Panie Tworowski! Dam panu na piśmie to, czego pan zażąda, czego pan tylko zechce; oświadczę mianowicie pod słowem honoru - to tylko taka forma! - że nigdy nic z panem nie miałem wspólnego i gdyby ktokolwiek kiedykolwiek twierdził inaczej, nawet w moim imieniu, ten łże jak pies.Następnie, a to już będzie wspaniałomyślny dodatek z mojej strony - następnie, jutro o tym czasie żyć nie będę.Jak się to panu podoba? Najbardziej parszywy pies, gdyby to usłyszał, zawyłby z radości, a pan na to nic… Jutro o tym czasie! Nie będę żył, osiągnąwszy to, co osiągnąć chciałem, a czym pan mi zapłaci za wszystko, a za milczenie przede wszystkim.- Mów!- Przyszedłem do przekonania, że świat nie ma pociechy ze mnie, a tym bardziej ja ze świata - świat i Izydor Blum nie mają sobie nic więcej do powiedzenia ponad to, co sobie już zdołali impertynencko powiedzieć; zwiększyłem tylko ilość błota na świecie, naplułem w bagno, aby wezbrało.Ociągałem się z likwidacją interesu jedynie ze względu na pana i na Sielskiego; Sielskiemu postanowiłem zrobić tylko przykrą złośliwość, niegodną, co prawda, przyjaciela, ale godną Izydora Bluma, z przesądów chrześcijanina…- Prędzej.- Przeciwnie: powoli! To jest przecież mój testament, przekazywanie idei w nieskażonej postaci, w dziewiczym stanie plugastwa.Otóż ja, Izydor Blum, niezupełnie zdrów na ciele, a tym bardziej na umyśle, oświadczam, że postanowiłem ułatwić pracę zwierzątkom miłym, chociaż nieznanym mi z wyglądu, jednym słowem, lasecznikom tuberkulicznym, zamieszkałym we mnie, i zastrzelić się jutro w pogodzie umysłu, w zgodzie z sumieniem i w niezgodzie z kamienicznym stróżem… Czego dotrzymam, tak mi Boże dopomóż, nie do życia, ale do śmierci lekkiej i rozgłośnej… Potem Walhalla mnie czeka… To wszystko.Tak postanowiłem - ale pod warunkiem, panie Tworowski, pod ostatnim z warunków, abym mógł zginąć wśród warunków dobrych, bowiem żyłem wśród psich.Za to, żeś pan mną tył, za to, że ja przez pana cierpiałem - i za to, żeś mi ukradł kobietę, która należeć powinna do mnie - za to mi pan odda tę kobietę.Odda mi pan ją w sposób wskazany przeze mnie.Ja się już postarałem o to, że ona tu będzie, a wedle moich obliczeń będzie tutaj za chwilę.Pan się ma postarać o to, aby pani Płońska była moją, bo tu teraz ja na nią-czekam, nie pan, panie Tworowski.Pod tym jednym warunkiem nie powiem.nikomu jednego słowa, owszem, przy śmierci, jutro, wspomnę pana bardzo nawet uprzejmie.Ale Płońska będzie należeć do mnie tu u pana, abym miał wrażenie, że tu wszystko jest moje, a poza tym powodem nie wystarczającym i dlatego także, abyś chociaż przez chwilę wycierpiał to, co ja tygodniami cierpiałem, ot tam, za tym oknem.Tam dzisiaj pan stać będzie i czekać, aż będzie można wejść…Tworowski patrzył uważnie, nie stracił z tej przemowy ani słowa, nie próbując już nawet myśleć o obronie, zanadto mu bowiem szumiało w głowie.Rzekł tylko:- Pan nie jest zbrodniarz, panie Blum, pan jest tylko obłąkany… To, co pan chce zrobić, jest zbrodnią pospolitą i nędzną, ale tylko człowiek obłąkany może się na nią ważyć.Pan jest chory i dlatego tylko nie strzelę panu w łeb jak psu.Pan tego niewart… Niech pan stąd idzie… Niech pan ogłasza, co się panu podoba… Precz, bydlę!Blum spojrzał zdumiony.Skurczył się, wyprężył jak do skoku, twarz miał siną, z oczu lała mu się wściekłość, zacisnął ręce, warga dolna drżała mu febrycznie, obwisłszy.Tworowski czekał chwili, w której Blum rzuci się na niego i zacznie drapać czy kąsać, lecz Blum nagle, jakby uchem złowił jakiś szelest, znieruchomiał i czekał
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|