[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Inne tuliło małe zwierzątko, pieszcząc je i głaszcząc futerko.I żadne nie nosiło nawet strzępka odzieży takiej, jaką wciąż jeszcze powinien mieć na sobie Oomark.Wspomniawszy jednak, jak łatwo pozbył się butów i wierzchniej tuniki, stwierdziłam, iż nie mogę liczyć na to, że nie wyrzucił reszty swojego nietutejszego stroju.- Wiesz, który to? - zwrócił się do mnie Kosgro.- Nie.Ale mogę zawołać…- Nie! - przerwał mi zdecydowanym tonem.- Lepiej nie ściągać na siebie więcej uwagi niż to konieczne.- Czy oni… czy to są Pomrocze?- Nie, to są niższe istoty należące do Ludu.Ale są psotne i złośliwe i nie zrobią nic, żeby ci pomóc.Wręcz przeciwnie.Lepiej spróbuj odnaleźć chłopca po cichu.- Ależ one wszystkie są takie same! Z tym tylko, że niektóre wydają się nieco wyższe od pozostałych.To tak, jakbym miała wybrać pojedyncze ziarnko piasku z wielkiej wydmy.Zaczęłam liczyć.Naliczyłam dziesięć stworzeń i nie mogłam dostrzec między nimi żadnych różnic.- To rzeczywiście problem - zgodził się Kosgro.- Czy jest coś, do czego chłopiec był mocno przywiązany i o czym mogłabyś teraz wspomnieć, żeby przyciągnąć jego uwagę? Jeśli wiesz o czymś takim, możemy podejść bliżej.Inne będą starały się go ukryć, lecz może zdradzi się odpowiadając ci.- Bartare? Gdybym tak wymieniła jej imię…Kosgro potrząsnął głową.- Z twojej relacji wynika, że jest mocno związana z tym światem.Mogą ją znać.A wtedy postarałyby się nas zwieść.- Wydaje się, że dużo o nich wiesz.- To prawda.Kiedy zjawiłem się tutaj, zdarzyło się, że ugrzęzłem w bagnie i to właśnie te stworzenia ukradły mi wtedy prowiant.Uciekły, rozerwały torbę i rozrzuciły całą zawartość.Udało mi się wydostać z trzęsawiska i ruszyłem ich tropem, dopóki nie dowiedziałem się, że gniew przyciąga Pomroczy.Odkryłem, że dla ochrony przed nimi muszę kontrolować emocje.Te niższe istoty są niezwykle zmienne, niczym nie potrafią zając się na dłużej.Sądzę, że wszystkie są dziećmi, które w ciągu stuleci zwerbowano z innych światów…- Stuleci! Ale przecież nie mogą żyć tak…Odwrócił się i patrzył mi teraz prosto w oczy.- Wyjąwszy sporadyczne przypadki zabójstw, będących dziełem Pomroczy, nie ma tutaj śmierci.Galaktykę zamieszkują rasy, których długowieczność jest bez porównania większa niż w przypadku mojego gatunku - Zacamani, na przykład.Ale nawet ich życie kończy się ostatecznie śmiercią.Nigdy nie natrafiono na miejsce, gdzie życie nie kończyłoby się śmiercią, choć miejsca takie istnieją w legendach i mitach wielu ludów.- Czy wiesz, co może zainteresować Oomarka? Jakieś imię, no, coś w tym rodzaju? - zapytał, kierując moją uwagę z powrotem na to, co mieliśmy zrobić.Pomyślałam: imię jego matki? Ojca? Nie byłam pewna.Może imię któregoś z przyjaciół z Dylana? I wtedy olśniło mnie - Griffy! To z jego powodu przeżył taki wstrząs.- Spróbuję,…- Nie będziesz miała zbyt wiele czasu - zauważył.- Potrafią poruszać się z taką szybkością, że nie zdołamy ich dopędzić, jeśli uciekną.Obyłabym się bez tego ostrzeżenia, ponieważ sprawiło, że nerwy miałam jeszcze bardziej napięte.Teraz istoty przyglądały się nam i zlękłam się, że odwrócą się i uciekną.Nie tracąc więc czasu zaczęłam rozglądać się po łące, jak gdybym czegoś szukała.Wyciągnęłam rękę i zawołałam pieszczotliwie: - Griffy, chodź! Griffy! Griffy!Nie śmiałam unieść wzroku, żeby zobaczyć, jakie robi to wrażenie na stojących przede mną stworzeniach.Zamiast tego dodałam coś, co miało stanowić ukoronowanie mojego występu:- Griffy? Musi gdzieś tu być! Pomóż mi go znaleźć… Griffy!- Griffy! - Tym razem nie ja to zawołałam.Był to młodszy, bardziej przenikliwy głos.- Griffy! Tutaj! Gdzie… gdzie on jest?Jedna z rogatych postaci wyrwała się z grupy i rzuciła ku mnie.Dwie inne ruszyły, jakby zamierzając przeciąć drogę swemu towarzyszowi.Lecz skręciły i cofnęły się, gdy Kosgro chwycił małe stworzenie, które natychmiast zaczęło się wyrywać.Wówczas pozostałe zerwały się do ucieczki.Poruszały się z taką szybkością, że nigdy nie zdołałabym ich dogonić.Kosgro z pewnym wysiłkiem zapanował nad jeńcem.Dyszał trzymając Oomarka, podczas gdy chłopiec kopał i rył darń kopytami.Gdy podeszłam do nich, Oomark krzyknął przenikliwie:- Puść mnie, puść mnie! Kłamałaś! Griffy’ego tutaj nie ma!Puść mnie! Zawołam Bartare.Ona sprowadzi Panią i wtedy pożałujecie - naprawdę pożałujecie.Znowu był małym chłopcem.Teraz, w napadzie furii, utracił ów dziwny sposób wysławiania się, jaki pojawił się wraz ze zmianami w wyglądzie.- Chcę się zobaczyć z Bartare, Oomark.Jeśli ją zawołasz, będę ci bezgranicznie wdzięczna…Tak nagle zaprzestał prób wyrwania się, że nabrałam podejrzeń.Miałam nadzieję, że Kosgro nie da się zwieść i nie puści go.- Nie wiesz, co mówisz.Bartare i Pani sprawią, że będzie ci okropnie przykro.Bardzo dobrze wiedzą, co zrobić, żeby komuś było przykro.Zobaczysz!- Chcę zobaczyć się z Bartare.I myślę, że wiesz, gdzie ona jest.Mówiłeś, że wiesz, miałeś mnie tam zaprowadzić.- Nie lubię tamtego miejsca.Jestem już wśród swoich - należę do wolnego Ludu.Pozwól mi wrócić do nich.Stał spokojnie i teraz był raczej gotów błagać o wolność, niż walczyć o nią.Tylko że w spojrzeniu utkwionych we mnie oczu kryła się chytrość, pomyślałam, że lepiej zrobimy nie ufając mu.Jego towarzysze, do których chciał wrócić, zniknęli już z pola widzenia.- Oomark, nie należysz do tego świata… - zaczęłam, ale zobaczyłam, że Kosgro potrząsa głową.Wiedziałam, co chciał przez to powiedzieć: ten argument nie trafi do chłopca.Miał rację, lecz może gniew byłby skuteczniejszy.- Nie wierzę, że wiesz, gdzie jest Bartare.Tylko tak mówisz.Gdybyś naprawdę wiedział, dowiódłbyś tego…Nie miałam pojęcia jak postąpić, gdyby odmówił współpracy.Mogliśmy zatrzymać go w charakterze więźnia, lecz przecież nie zmusilibyśmy go, żeby pokazał nam drogę.A nawet jeśliby się na to zgodził, skąd pewność, że prowadzi nas tam, gdzie chcemy?- Będziesz żałować, naprawdę będziesz żałować!- Doskonale, będę żałować.Lecz mimo to muszę zobaczyć się z Bartare.- Ona jest z Panią.Nie lubię Pani.Nie chcę tam iść…Jego niechęć do tajemniczej towarzyszki Bartare była tak wielka, że nie trafiały do niego żadne argumenty.Mogłam tylko próbować wciąż od nowa.- Chcesz wrócić do swoich przyjaciół, prawda? Zaprowadź nas zatem do Bartare.Wówczas pozwolimy ci wrócić.Lecz dopóki tego nie zrobisz, zostaniesz z nami.Być może w tym kosmatym ciele pozostała wystarczająco duża cząstka dawnego Oomarka, by mógł odczuć wagę autorytetu dorosłego człowieka, bowiem odpowiedział ulegle:- Dobrze.W każdym razie nie będzie mi cię żal - i ciebie też kiedy spotkacie się z Panią.- Chodźmy już - powiedziałam.Oomark wyszczerzył zęby.- Tym lepiej dla mnie.Wreszcie zobaczę twój koniec!W jego głosie zabrzmiało coś więcej, niż zwykła dziecięca złośliwość.Tak jak wcześniej w przypadku Bartare, tak i teraz odniosłam wrażenie, że zdobył wiedzę, jakiej nigdy żadne dziecko nie powinno posiadać.Obca cząstka jego istoty znowu wzięła górę, tłumiąc to, co jeszcze pozostało w nim z człowieka.Uniósł wzrok, oglądając się na Kosgro.- Możesz mnie puścić, ty Pomiędzy - powiedział tonem rozkazu.- Nie ucieknę.Chcesz, żebym to przysiągł na Darń i na Liść?Kosgro cofnął się o krok.- Wystarczy mi twoja obietnica.- Więc chodźmy, jeśli tego chcecie!Ruszył przed siebie, rozgorączkowany i zniecierpliwiony, co chwilę oglądając się na nas
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|