Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Owszem, chłopcze, ale we dwóch nie podołamy robocie.- W górach wiosna przychodzi z opóźnieniem - powiedział Pol.- Jeszcze trochę możemy tu posiedzieć - dodał Sal.- Czy mam poprosić o to lorda Bestruma, kiedy zawiadomię lady Ganę o losie jej dzieci?- To byłoby ładnie z twojej strony.Tuero ustalił, że córka lady Gany zmarła jako jedna z pierwszych ofiar zarazy.Pielęgnował ją stary sługa, który podzielił jej los.Oboje pochowano w pierwszym grobowcu.Syn Bestruma ciężko pracował pomagając Normanowi, nadzorcy terenów wyścigowych; obaj także zachorowali i zmarli.Leżeli pod drugim kopcem.Przez dłuższą chwilę trwała cisza.- Klacz jest bardzo niespokojna - odezwał się Sal.Fergal podskoczył wyciągając szyję i wspinając się na palce, aby lepiej zobaczyć.- Rodzi - stwierdził z tak niezachwianą pewnością siebie, że z trudem stłumiłam chichot.- Żaden z mężczyzn nie okazał lekceważenia.Wszyscy pozostali na swoich miejscach.Usłyszeliśmy, jak klacz osuwa się na słomiane legowisko.Jakże mądre są zwierzęta.Potrafią radzić sobie w takiej sytuacji lepiej niż ludzie.Kobyła wydała tylko kilka parsknięć.Nie jęczała i nie biadoliła, nie łkała i nie narzekała na los ani też nie przeklinała ogiera, który ją przywiódł do tego stanu.- Kopyta - oznajmił cichym głosem Fergal.- Idzie głowa.Normalna pozycja.Nie mogłam się powstrzymać, aby nie spojrzeć na Daga.Mrugnął do mnie pogryzając słomkę.- Ach! - zawołał Fergal.- Przyj jeszcze trochę, moja piękna, jeszcze trochę wysiłku.Oto jest.Słyszeliśmy, jak klacz sapie z wysiłku, jak szeleści słoma w legowisku.Gdy nagle te odgłosy zamarły, nie wytrzymaliśmy.Podbiegliśmy do boksu zerkając ponad deskami.Klacz lizała łożysko leżące przy źrebaczku.Wilgotne małe ciało zwierzaczka poruszało się gwałtownie.Nieproporcjonalnie długie nogi kopały powietrze z niewiarygodną jak na nowo narodzoną istotę siłą.- Hej, zasłaniacie mi! - wrzasnął Fergal.Wepchnął się obok Daga i podciągnął na deskach przegrody.- Co to jest? Co to jest?Nie mogliśmy ustalić płci źrebaka - jego nogi krzyżowały się na brzuchu.Parskał nieszczęśliwy z powodu własnej bezradności.Klacz trąciła go w zadek tam, gdzie wyrastał mały kosmyk ogonka.Pomachał nogami podejmując kolejny wysiłek, aby wstać.Nogi odmówiły mu posłuszeństwa i zapiszczał cienkim, gniewnym głosem.Jego kopytka rozrzucały słomę.Źrebię nadal walczyło, aby się podnieść.Gdy machnęło zniecierpliwione ogonkiem, zobaczyliśmy, jakiej jest płci.Nie była to klacz.- Ogier! - krzyknął Fergal poświęcając temu szczegółowi budowy ciała więcej uwagi aniżeli pozostali, którzy z zachwytem obserwowali samodzielne poczynania źrebięcia.Chłopiec otworzył drzwi boksu i wszedł do środka.- Jaka jesteś cudowna! Wspaniała klacz! Jakiego masz pięknego syna!Fergal pogładził nos klaczy i jej uszy przemawiając ciepłym, pełnym aprobaty głosem.A potem zaczął wabić źrebaczka, głaszcząc delikatnie jego szyję, aby przyzwyczaił się do dotyku ludzkiej ręki.Noworodek zbyt był pochłonięty doprowadzaniem swoich nóg do porządku, aby zwracać uwagę na otoczenie.- Ma do tego dryg, o tak - stwierdził Poi.Sam odbierał trzy porody na górskich pastwiskach po tym, jak złamałem nogę.- Zawiadomię Alessana - odezwałam się.- Im więcej dobrych nowin usłyszy, tym lepiej - rzekł Dag.Zastanawiałam się nad tym wracając raźnym krokiem do głównego budynku.Brzmiało to zbyt zagadkowo jak na nie kryjącego swoich myśli stajennego.Gdy dotarłam na miejsce, było po północy.Oklina i Desdra już spały.Tuero wsparł łokcie na stole i mówił coś do Alessana.- Tak jest w porządku - mówił Tuero tonem pojednawczym.- Jeśli harfiarz nie jest w stanie dojść do tego, a zwykle doskonale sobie radzi, więc jeśli nie potrafi sam do tego dojść, to nie ma prawa wiedzieć.Alessanie, zgadzasz się ze mną?W odpowiedzi rozległo się przeciągłe chrapanie.Tuero popatrzył na pana Warowni na poły z litością, na poły z wyrzutem, potem trącił bukłak leżący obok na stole i sapnął zniechęcony.- Wypił wszystko? - zapytałam rozbawiona wyrazem pociągłej twarzy Tuero.Zmarszczył długi, przekrzywiony w lewo nos.- Tak, a tylko on wie, gdzie znajdują się zapasy.Uśmiechnęłam się na wspomnienie mojej wyprawy z Oklina po wino do piwnicy.- Źrebak jest ogierem, zdrowym i silnym.Myślałam, że lordowi Alessanowi przyjemnie będzie to usłyszeć.Dag i Fergal zostali, aby się upewnić, że stanie na nogach i zacznie ssać.- Popatrzyłam na śpiącego Alessana.Wydawał się młodszy i spokojny.Czy pod opuszczonymi powiekami w jego bladozielonych oczach kryło się nadal tyle smutku?- Znam cię - rzekł Tuero.Nie należę do osób, które obracają się w kręgu czeladników harfiarskich - odparłam.-Wstań, harfiarzu.Nie pozwolę, by Alessan spał w takich warunkach.Potrzebuje porządnego wypoczynku.- Nie jestem pewien, czy utrzymam się na nogach.- Spróbuj.Jestem wysoka, ale nie tak bardzo jak Tuero albo Alessan.Nie zdołałabym samodzielnie przenieść śpiącego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript